poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 7


"Spełń swą powinność kotku"
Pik pik pik.
Kastiel przetarł oczy. Rozejrzał się po sali. Spostrzegł, że jest podpięty do aparatury.
- Obudził się, wezwij lekarza – zawołała pielęgniarka, która właśnie przechodziła przez salę. Zapanował chwilowo zgiełk. Do łóżka chłopaka podszedł wysoki mężczyzna. Ciemne włosy miał już przyprószone siwizną. Poprawił okulary na nosie i przyjrzał się uważnie chłopakowi. Spojrzał na aparaturę do której był podpięty oraz na jego kartę.
- Słyszy mnie pan? – zapytał
- Boli mnie.. ręka. Gdzie ja jestem? – jęknął Kastiel
- Szpital w Mistle. Miał pan wypadek.
- Co? Jaki wypadek?! –wykrztusił zszokowany. Spróbował usiąść jednak został delikatnie, lecz stanowczo przytrzymany przez lekarza, by tego nie robił.
- Niech pan nie wykonuje gwałtownych ruchów, dopiero odzyskałeś przytomność. Został pan potrącony w drodze do domu.
-Bzdura! Siedziałem z przyjaciółką. Ktoś włamał się do mieszkania. Gdzie jest Nadia? Gdzie jest NADIA?! – Kastiel zaczął miotać się po łóżku gdy przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. Został mocniej przytrzymany.
- Spokojnie proszę pana. Proszę się uspokoić.
- Gdzie jest Nadia?! – wrzasnął.
- Pielęgniarko! – tu lekarz wymownie spojrzał na krzątającą się pielęgniarkę w białym uniformie.
- Co? NIE! Co mi wstrzykujecie?!
Po chwili Kastiel zaczął odpływać. Momentalnie poczuł się senny, oczy same zaczęły się zamykać. Próbował z tym walczyć, lecz było to bezskuteczne. Ostatnia rzecz jaką zobaczył to była pochylająca się nad nim pielęgniarka... o szkarłatnych oczach...
*
Nadia przyglądała się swojemu odbiciu w dużym lustrze, stojącym w kącie jej komnaty. Zapadał już zmrok. Pomieszczenie powoli tonęło w ciemnościach. Dziewczyna przyglądała się swojej czarnej sukni, którą otrzymała od Artura. Długa do połowy uda, sukienka szyta w wiktoriańskim stylu. Rozłożysta, zakończona licznymi falbanami. Spod spodu wystawał skrawek czarnej koronki. Góra była złożona z gorsetu, zakończonym z tyłu dużą kokardą. Na szyi miała piękną kolię z czarnych kamieni. Popatrzyła na swoją zmęczoną twarz. Ostatnie wydarzenia odbiły jej się na niej. Pod oczami zagościły ciemne cienie, a oczy - ich intensywny błękitny kolor stał się teraz matowy, wyblakły. Czuła się jakby śniła, tkwiła w amoku koszmaru. Nierealność ostatnich wydarzeń ją przygniatała. Cały jej świt obrócił się w ruinę. Irytował ją fakt utraty stabilnego gruntu pod nogami.
Wtem ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę – odrzekła zmieszana.
Do pomieszczenia weszło troje sług. Jeden przyniósł tacę z kolacją, reszta wzięła się za zapalanie świec.
- Dziękuję – odpowiedziała zakłopotana.
Młodzi mężczyźni w białych koszulach i czarnych kamizelkach uśmiechnęli się miło, skinęli głowami i wyszli. Wtem do komnaty wśliznął się jasnowłosy mężczyzna. Był ubrany w ciemno bordową koszulę, wystającą spod rozpiętej marynarki u której podwinął niedbale rękawy.  Do tego dopasowane spodnie, w których nosił pasek nabity ćwiekami. Na szyi nosił długi łańcuszek z nieśmiertelnikiem. Dziewczyna zwróciła uwagę, że miał kilka kolczyków w uchu i kolczyk w kształcie kolca, wystający z wargi. Kosmyki jasnych włosów opadały mu na twarz, mimo że lewy bok miał krótko przystrzyżony. Gdy tylko wszedł, uśmiechnął się nonszalancko do niej. Nadii przyszło na myśl, że wygląda jakby jego życie było feerią nieoczekiwanych zdarzeń, które pokona jak nie inteligentnym podstępem, to siłą, a w każdym tym zdarzeniu szuka zabawy. By życie miało sens. By wycisnąć z niego więcej i więcej. Jego obecność wprawiła Nadię w zakłopotanie, gdyż nie wiedziała czego się spodziewać. I trzeba przyznać, był szalenie przystojny. Mężczyzna spoglądał teraz na nią, przymrużonymi z zaciekawienia oczami. To one przykuły uwagę dziewczyny. Miały tak bardzo znajomą metaliczną barwę.
- Witaj. Jestem Nataniel. – rzekł posyłając szelmowski uśmiech. Wyciągnął dłoń ku dziewczynie.
- W..witaj. – dziewczyna skarciła się za to zająknięcie w myślach. Była roztrzęsiona po ostatnich przeżyciach, lecz nienawidziła wychodzić na słabą.
Blondyn ujął delikatnie dłoń dziewczyny i nonszalancko pocałował jej wierzch.
- Eh ten głąb oczywiście ci nawet o mnie nie powiedział. Trzyma cię w tej komnacie jak jakąś księżniczkę w wieży – westchnął jasnowłosy prostując się. – Jestem bratem Artura.
Podszedł swobodnie do brunatnego fotela i rozwalił się w nim. Jedną nogę dał na podłokietnik, a głowę oparł na swojej dłoni. To zupełnie wybiło Nadię.
- Wyglądasz jakby ktoś ci umarł –wypalił, rzucając jej rozbawione spojrzenie. Nadia spiorunowała go wzrokiem.
– Powinnaś się cieszyć, że Artur to ciebie wybrał, na tę jedyną. Ha! Spośród tylu instrumentów, których sobie używał. – Tu dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Uderzyło ją to. Zagryzła niezadowolona dolną wargę. Blondyn zauważył to i prychnął rozbawiony tą reakcją. - I jeszcze nie tknął! Ty chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dużo włożył w to wysiłku, to ciągłe powstrzymywanie się, walka ze sobą. Nie wolałabyś mu sama ulżyć w cierpieniu? – ciągnął dalej aroganckim tonem. Nadia dalej uparcie milczała, jednak poruszyły ją te słowa.
-Jeszcze cacka się z tobą jak z jajkiem. – dodał. Dało się w jego głosie wyłapać nutę irytacji.
- Czemu tak uważasz? – odparła spokojnie.
- Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, jak normalnie wygląda obieranie sobie oblubienicy! – prychnął.
- Więc mnie oświeć – odparowała, krzyżując ręce na piersi. Zauważyła jak zirytowało to blondyna. Wtem mężczyzna wstał gwałtownie i podszedł do niej. Rzucił jej złowrogie spojrzenie.
– Normalnie dziewuchę ogłupia się urokiem i zaciąga żeby przejść przeistoczenie i sobie ulżyć.
- Że co ? – dziewczyna rozdziawiła buzię.
-Nie grzeszysz mądrością. Musisz w końcu pojąć, że świat wygląda zupełnie inaczej niż ci się wydawało. I to nie jest powód do zgrywania płaczliwej baby, której układa się inaczej niż by tego chciała. Artur jest stanowczym władcą, wszyscy go szanują. Ale powiedz mi jak długo można znosić władcę, który ukrywa się w swoim zamczysku, bo jest zbyt słaby? –Nataniel nachylił się tak, że ich oczy potkały się na tej samej wysokości. Dziewczynę przeszył dreszcz, przez tą nagłą bliskość.
- Nawet nie wiesz jaki to wstyd, nie ruszać wraz z swoim wojskiem do walki, tylko kryć dupę w bezpiecznym miejscu – wycedził. Wtem odwrócił się do niej i zaczął chodzić po pomieszczeniu jakby chciał, by uczucia z niego wyparowały. Nagle zatrzymał się. Oparł się plecami o ścianę i włożył ręce do kieszeni. Spojrzał na Nadię z wyższością.
– Musisz spełnić swoją powinność kochaniutka – Uśmiechnął się zadziornie. W Nadii się zagotowało, słysząc te słowa. Nie dała jednak tego po sobie poznać. „O nie, nie dam draniowi tej satysfakcji, że mnie wytrącił z równowagi"- pomyślała.
Chwile przyglądał jej w milczeniu.
– Kurcze, co on w tobie widzi, że sam król Hadesu traktuje cię tak delikatnie. – Zaśmiał się.
Znów, nie widząc żadnej reakcji na jego twarzy zagościł paskudny grymas. Prychnął pod nosem kilka niezrozumiałych słów i odwrócił się na pięcie, by zaraz zniknąć za drzwiami komnaty.
- Co to miało być? – jęknęła dziewczyna, opadając rozdrażniona na łóżko.
*
Do gabinetu Artura weszła zadyszana kobieta. Miała zmierzwione krótkie włosy, o złotej barwie. Teraz jej niebieskie oczy spłoszone biegały po pomieszczeniu.
- Co się stało Aris? – powiedział Artur, który właśnie przeglądał raporty z ostatnich dni. Kobieta ukłoniła się z szacunkiem.
- Panie. Ten chłopak. – dyszała dziewczyna. Po chwili nabrała powietrza i powoli je wypuściła z ust. Wyprostowała się i dokończyła. –Ten chłopak z wypadku z pełzaczami, obudził się
- W czym problem? – odrzekł Artur, odkładając dokumenty. Spojrzał na blondynkę.
- On wszystko pamięta. Próbowałam rzucić jeszcze na niego kilkakrotnie urok, z każdym razem bez powodzenia.
- Kss.... – zagryzł wargę Artur.
- Jakim cudem ?
- Nie wiem panie. Może całe to wydarzenie zbyt bardzo zapadło w jego psychice przez co jest odporny?
- Nie mam pojęcia. Próbujcie dalej wmawiać mu bajeczkę o wypadku. Podsuńcie pod nos fałszywe dowody.
- Tak panie.
- Coś z tym chłopakiem jest nie w porządku – mruknął pod nosem. – Aris, dawaj znać o sytuacji. Gdyby dalej stał przy swoim oraz w dalszym ciągu nie poddawał się urokowi, wprowadźcie go w stan sztucznej śpiączki. Potem zadecyduję o jego losie.


Brak komentarzy: