sobota, 19 marca 2016

Rozdział 14


Tego samego dnia. Wieczór.
- Aaartur! Braciszku kochaaaany! – Jasnowłosy szedł chwiejnym krokiem przez korytarz. Otwierał każde drzwi rezydencji po kolei

- No gdzie ten chuj. Wino się skończyło – mruknął pod nosem.

Wtem wparował do jednego pomieszczenia, nie otwieranego od bardzo dawna.

- Nie wierzę żeby to tam było, ale... - wtem dostrzegł w pomieszczeniu swojego brata. Polerował dwa szklane dzbany, z grawerowaną pajęczyną pnączy. Nataniel stanął jak wryty. Pokój nie miał okien, teraz oświetlany był nikłym światłem świec ustawionych na potrójnym świeczniku. Pośrodku stał kamienny stół cały pokryty starodawnymi runami.

- Co ty tu robisz? – jasnowłosy zapytał z niedowierzaniem.

- Chyba widzisz.

- No widzę, widzę i zastanawiam się czy to ja jestem tak schlany, że trafiłem do kacowej rzeczywistości gdzie mam inteligentnego brata, czy zwyczajnie robisz sobie ze mnie jaja.

- Jestem całkowicie poważny – powiedział wypuszczając powoli powietrze z płuc. Chwila milczenia. Nataniel przypatrywał się uważnie bratu.

- Sami się bierzemy za przeistoczenie czy wzywasz jakieś medium by w razie czego spróbowała oczyścić duszę? – w końcu przerwał ciszę.

- Wiesz przecież że to teoretyczne założenia, że zmniejsza to ryzyko. Zaskoczyłeś mnie proponując to.

- No co, też ją lubię. Czy teoretycznie czy nie, myślę że warto spróbować, gdyby sprawy przybrały zły obrót.

- Zgoda. Powiedział Artur, zdmuchując świece. Zapanowała kompletna ciemność.

Potem


Mężczyźni siedzieli w dużym pokoju utrzymanym w odcieniach beżu i wanilii. Na stole znajdował się wazon z świeżymi, herbacianymi różami.

- Skąd on je bierze w środku zimy? – zapytał Nataniel nachylając się w przód i wlepiając wzrok w kwiaty.

- Czyżbyś nagle zaczął się interesować kwiatami? – Artur przewrócił oczami.

- Nie, dalej wolę dobre wino i seks – powiedział gwałtownie się prostując. Siedział w fotelu naprzeciwko brata.

- Wracając do poprzedniego tematu, po kogo posłać? Syriella? – zapytał Artur.

- Ta z Hadesu? Ugh ona przyprawia mnie o dreszcze. Może Iris? Wczoraj pomogła przy egzekucji, może tym razem też się zgodzi. Poza tym, mmm... ta białowłosa ślicznotka...

- Może fantazje na bok ?

Nataniel prychnął.

- Ok. nie będę wspominać kto tu przez sen biadolił o słodkiej cipce Nadii.

- Powinienem zamykać swoją sypialnię. – westchnął zasłaniając oczy zażenowany zachowaniem brata.

- No niee... Skąd ja wtedy będę brał wino, jak ty masz cały barek! Dobra, cofam to, kłamałem. Tylko daj kluczyk do barku – powiedział robiąc maślane oczy.

- Żebyś pijany znów wyżarł pół miasta instrumentów? – fuknął Artur.

- No przesadzasz troszeczkę...

- Człowieku! Zaczęto wtedy gadać o pladze anemii wśród młodzieży!

- No zdarzyło się... raz... Jak jestem pijany to nie widzę ile wypiłem z człowieka, wolę więcej ludzi pogryźć, przyznaj że to bezpieczniejsze rozwiązanie zważając na...

- Zamknij się już, błagam– powiedział Artur przesłaniając podirytowany twarz.

- No dobra, ale poślij po Iris. Mam do niej sprawę.

- I ta sprawa nie dotyczy zawartości twoich spodni?

- No, zaczynasz gadać jak moja druga wersja. Tylko mniej przystojna i głupsza. Ale jeśli chodzi o interes do niej to muszę ze smutkiem odpowiedzieć: nie.

Artur nie dał się sprowokować więc... totalnie go zignorował.

- Trzeba będzie posłać Fryderyka. List raczej nie doszedł by do Martwego Lasu.

- A mogę ja..

-Nie – odpowiedział dobitnie.

- Tak jest, wasza wysokość – zironizował Nataniel pod nosem.

Wtem do pomieszczenia wparowała Nadia, podeszła do mężczyzn zajętych rozmową.

- Artur męczy mnie jedna rzecz od kilku dni. Co z Kastielem? – zapytała bez ogródek. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała wyczekująco na bruneta.

- No i z naszego perwersyjnego trójkącika zrobił się czworokąt – zagadnął Nataniel.

- Zamknij się – warknęła Nadia.

- Matko, wszyscy mnie tylko uciszacie. Pójdę sobie lepiej poszukać kolejnej butelki wina.

- Może usiądziesz? – zapytał Artur wskazując miejsce koło siebie. Czarnowłosa nie śpiesząc się usiadła na kanapie koło niego. W tym czasie Nataniel odegrał komiczną scenkę chodu niczym zombie, sycząc „wino" pod nosem.

- On chyba ma jakiś odchył umysłowy

- Muszę się z tym zgodzić. – Artur uśmiechnął się do dziewczyny. – W końcu wszelkie dewiacje to jego specjalność.

- Odpowiesz na pytanie?

- Eh.. mamy z nim niemały problem.

- Jaki?

- Widzisz, zdarzają się czasem osoby, zupełnie odporne na urok. Tak też może być w tym przypadku, bądź wydarzenia z wypadku tak mocno się wpisały w jego psychikę, że niweluje to wpływ uroku. Do tej pory jest utrzymywany w stanie sztucznej śpiączki.

- Że co?! Ale wszystko z nim w porządku?

- Tak, nie denerwuj się. Tyle że jego los nie został jeszcze rozstrzygnięty.

- Co to znaczy?

Artur chwilę milczał.

- W takim wypadku zwykle decydujemy się na uśmiercenie jednostki.
Nadia zadławiła się oddechem. Poczuła, jakby właśnie wyrwano część jej serca.

- Co? Nie, nie wolno wam! – Nadia zaczęła się rzucać. Na samą myśl o śmierci Kastiela napływały jej do oczu łzy. Dłonie zaczęły się jej przeraźliwie trząść.

Artur złapał ją za nadgarstki, spróbował spojrzeć dziewczynie prosto w oczy. Ta dalej się wyrywała.

- Nadia! Spróbuj mnie zrozumieć w jakiej jestem sytuacji. Wiesz że musimy trzymać nasze istnienie w tajemnicy. Pomyśl czy warto przyjaciela wprowadzać w ten świat? Wiesz że musiałby zostać czyimś oblubieńcem by przeżyć.

Nadia się uspokoiła.

- A jeśli go... przekonam?

- Od chwili gdy się pierwszy raz obudził próbujemy mu wmówić pewną bajeczkę o wypadku. Może tobie się uda.

- Błagam, tylko go nie zabijajcie.



wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 13




Noc kiedy przeprowadzono egzekucję, ciąg dalszy.

Zmysły tańczą po nagiej skórze kochanka. 




Była już późna noc. Na zewnątrz panowała zamieć, a niewielkie kryształki lodu uderzały o szyby okien. Nadia długo leżała w wannie. Cała łazienka była zaparowana, a wokół unosił się zapach wanilii z pomarańczą. Ciepła woda koiła jej wyczerpane ciało a ból głowy, powoli ustępował. Zanurzyła się pod taflę wody, przez co jeszcze dokładniej słyszała bicie swojego serca. Rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Często w myślach pojawiała się Ayan, jej słowa uspokajały rozszalałe serce Nadii. To spotkanie z niebieskowłosą przywróciło jej nadzieję, uświadomiło że życie toczy się dalej, choćby nie wiadomo, jak świat się walił.
„Moje zachowanie hmm... Taka jest prawda o ludziach. Walczymy do samego końca, czasem zapominając o umiejętności akceptowania pewnych rzeczy" – pomyślała wychodząc z wanny.
„Świat upadłych a świat ludzi – to ta sama rzeczywistość, oddzielona granicą, utworzoną z własnego strachu. Strachu przed zmianami, opuszczeniem bezpiecznego lądu. Ucieczką do kłamstw, by wyciszyć niewygodną prawdę. W końcu to zrozumiałam."
Nadia pierwszy raz od kilku dni, odzyskała swój dawny spokój. Znów była jednością, ze swoimi uczuciami a logiką umysłu.
Bała się tylko jednego -spotkania z Arturem. Wiedziała, że go zraniła.
Owinęła się ręcznikiem i wyszła powoli z łazienki. Wtem zatrzymała się w połowie kroku. W pokoju dostrzegła znajomą sylwetkę, oświetloną nikłym światłem księżyca. Dziewczyna po chwili zawahania, podeszła do mężczyzny, siedzącego na skraju łóżka. Usiadła koło niego bez słowa. Zapanowała cisza, pełna wyczekiwania i napięcia. Artur słyszał dokładnie, głośne bicie serca dziewczyny. Spojrzał jej przeciągle w oczy. Kąciki jego ust uniosły się leciutko do góry na widok Nadii.
Czarnowłosa westchnęła i opadła ciężko na miejsce obok niego. Wbiła swój wzrok w swoje nogi. Czuła na sobie wzrok bruneta. Po chwili odrzuciła głowę do góry i...
- Świat jest do kitu – wypaliła przerywając niezręczną ciszę. Artur milczał, lustrując przy tym z zaciekawieniem dziewczynę. – A poza tym, marzną mi stopy.
Artur zaśmiał się rozbawiony.
- Chyba umrę, jeśli cię teraz nie pocałuję. Tragicznie - zaszeptał jej do ucha, oplatając dłonie wokół jej talii. Wtem przewrócił gwałtownie dziewczynę na miękki materac łóżka. Nadia zachichotała. Odnalazł w ciemności jej usta i złożył pocałunek pełny tęsknoty. Artur mocno przycisnął ją do siebie. -Aar.. tur... - szepnęła próbując odsunąć się od niego choć na centymetr, lecz na każdą taką próbę, brunet reagował szerokim uśmiechem. Dziewczyna w końcu się poddała i pogłębiła pieszczotę. W kąciku oczu napłynęła samotna łza. Tak bardzo tęskniła, za jego bliskością, dotykiem. Za nim całym. Artur skończył pocałunek lekko zagryzając jej wargę. Leżeli dalej wtuleni w siebie. Milczeli tak, wsłuchując się w rytm swoich serc. Nadia czuła, jak jej obawy i strach ulatnia się, znajdując ukojenie w jego ramionach.
- Przepraszam – szepnęła.
- Ważne, że wróciłaś.
Nadia podparła się na łokciu.
- Ja przepraszam... za twoje smutne oczy.
- Cii... Kocham cię, słyszysz? - szepnął jej do ucha, a jego ciepły oddech ogarnął jej szyję.
- Ja Ciebie też- Nadia przyciągnęła go do siebie i musnęła delikatnie jego wargi. Brunet nie był jej dłużny. Gorące usta spoczęły na jej policzkach, szyi, dekolcie. Gdzieś w wirze pieszczot zniknął ręcznik, którym była owinięta. Muskał opuszkami palców jej nagie ciało, wywołując przyjemny dreszcz. Pierwszy raz od kilku dni Nadia poczuła się naprawdę szczęśliwa. Wtuliła się w tors mężczyzny i przymknęła zmęczone oczy. Jego spokojny oddech koił.
Artur po chwili delikatnie podniósł się, siadając na łóżku.
– Śpij już kochanie. Znów będziesz niewyspana- poczochrał ją po włosach i wstał.
- Artur... nie idź... – szepnęła.
Przypomniała sobie jeszcze niedawną sytuację. Tak bardzo podobną do tego momentu. Wtedy była jeszcze zwykłą licealistką, z normalnymi codziennymi problemami. Miała wrażenie, że całe wieki dzieliły ją od tamtego momentu. Wszystko się zmieniło, stare życie przepadło.
Artur uśmiechnął się w ciemnościach.
Został.
Wszystko się zmieniło.
(Nawiązanie do 1 rozdziału powieści)

„Wić się pod zachłannym dotykiem dłoni.
Tracić realność wśród burzy namiętności.
Zmysły tańczą po nagiej skórze kochanka.
Chodź tu
Ogrzej mnie sobą.
Niech świat zawiruje
W cichych pomrukach rozkoszy."



Kolejnego dnia 
- Co teraz będzie? – zapytała zaspana. Przetarła oczy, które jeszcze nie przywykły do jasnych promieni, porannego słońca. Podniosła się na łokciach i spojrzała na półnagiego mężczyznę stojącego przy szafie. Artur właśnie zdejmował czarną koszulę z wieszaka i dobierał krawat. Miał już na sobie eleganckie czarne spodnie i lakierowane buty. Nadia spojrzała na jego wyrzeźbione, pokryte tatuażem plecy.
- Zależy o co pytasz moja droga -mruknął.
- Mam tu zostać już na zawsze? Co z moim mieszkaniem, rodzicami, szkołą. Co zamierzasz z tym zrobić?
- Wolałbym, żebyś zamieszkała ze mną. Jeśli chodzi o edukację, zrobimy to co zawsze ma miejsce, gdy zostaje odnalezione medium.
- To znaczy? Macie już określony schemat zachowania? - zapytała zaskoczona.
- Cóż, medium to rzadka rzecz, ale to nie znaczy, że przy każdym przypadku musi być robiony rumor i sensacja, nie wiedząc co z takim delikwentem zrobić.
- Więc oświeć mnie – powiedziała siadając na łóżku.
- Na tym terenie nie ma żadnego innego medium. Najbliższe zamieszkuje Martwy Las.
- To ten między Mistle a Aldridge? Nie wiedziałam że tam ktoś mieszka.
- Tak, lecz jest to, że tak powiem, dzikie medium. Zastanawiam się, czy nie posłać po nią. Póki nie wyruszymy do Hadesu, może przydać się jej pomoc.
- To Iris, prawda?
- Pewnie Nataniel ci o niej wspomniał – Artur właśnie zapinał ostatni guzik koszuli.
- A Hades? Co to jest?
Artur odwrócił się przodem do dziewczyny i wolnym krokiem podszedł. Kucnął tak, by ich oczy spotkały się na równej wysokości. Uśmiechnął się ciepło, przez co Nadia wstrzymała na ułamek sekundy oddech. Tak bardzo ją pociągał, fascynował. Czując na sobie wzrok bruneta poczuła się taka... mała?
- Stolica upadłych - odpowiedział po chwili namysłu. -Tam znajduje się główny zamek królewski i jak sama nazwa miasta wskazuje, jest ściśle powiązany z naszą historią. To tam każda szlachetna dusza jest transportowana, by móc ją umieścić w Strumieniu Dusz. Tam też są główne akademie kształcące młodych łowców. Gdy gdzieś w pobliżu ujawni się medium, zwykle załatwia się to tak, że puszcza się bajeczkę o stypendium i kwalifikacji do elitarnej Akademii Cross. Aby uniknąć podejrzeń, kwalifikacja ma być „losowa"- tu Artur zrobił cudzysłów w powietrzu - W twoim wypadku też puścimy tą bajeczkę twoim rodzicom, a ty będziesz mogła dokończyć edukację i rozwinąć swoje zdolności medium.
- Słyszałam o tej akademii! Naprawdę będę się tam kształcić?
- Ciebie widzę w akademii w Hadesie moja droga. Byś była jak najbliżej mnie - powiedział, wolno tocząc ostatnie słowa. Ujął dłonią jej zaczerwieniony policzek i spojrzał głęboko w oczy. Nadia zagryzła dolną wargę, patrząc w jego zimne oczy, które teraz tak dokładnie ją lustrują.
- Właściwie to czemu już jedziemy do Hadesu? - zapytała przerywając ciszę.
Artur zsunął dłoń z jej policzka i spojrzał w bok.
- Widzisz... mam dwie dusze do transportu. Muszę się również naradzić z Radą Nieśmiertelnych, odnośnie ostatnich wydarzeń.
- Czekaj, dwie dusze? Skąd?
Artur chwilę milczał, jakby rozmyślał czy wyjawić Nadii prawdę. Przeczesał nerwowo kosmyki kruczych włosów, które opadły mu na twarz.
- Wczoraj miał miejsce atak pełzaczy - powiedział wolno, przybierając poważny wyraz. -Te bezmyślne kreatury zaatakowały jakiś lokal w stolicy instrumentów a że każdy łowca ma obowiązek zlikwidować każdy napotkany twór ICGBE, interweniowali. Zlikwidowali pełzaczy, oczyścili teren, wymazali pamięć gapiów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dwójka porywczych łowców. Pożarli dusze kilku pełzaczy, mimo panującego bezwzględnego zakazu.
- Dlaczego nie można tych dusz spożywać?
- Dusze pełzaczy są na wpół sztuczne, zmodyfikowane w taki sposób, że infekują one dusze upadłych, którzy je zjedzą. Inni pełzacze wyczuwają takiego upadłego i kierują się prosto w tym kierunku, dopóki go nie znajdą.
Nadia wstrzymała oddech. Dwie dusze. Dwóch łowców, którzy nie podporządkowali się rozkazom. Czy to znaczy...
- Te dwie dusze... czy to są... - szepnęła, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w bruneta.
- Tak - urwał. Artur wstał i wolnym krokiem zaczął krążyć po pokoju. Nadia wciąż wpatrywała się w jego postać osłupiała.
-Mówiłem ci już czym dla nas jest pożarcie duszy wroga. Oznaka honoru, chwały. Jednak ci młodzi, porywczy żołnierze, łaknący zaznania swej pierwszej ofiary, zapominają gdzie leży granica między honorem, a obowiązkiem. Musiałem im to przypomnieć. Zbyt długo nie było wśród nich króla – Urwał i spojrzał tępo na okno. – Ktoś musiał przeprowadzić egzekucję.
- Ty ich zabiłeś! - rzuciła piskliwie. Artur wolno. Bardzo wolno, odwrócił się w jej stronę.
- Tak.
Zapanowała chwila ciszy.
- Normalnie inni łowcy mają do tego prawo, gdy zobaczą wykroczenie przeciwko królewskiemu rozkazowi. Liczyli na ułaskawienie, zważając na młody wiek skazańców. Już raz zbrukanej duszy, nie da się oczyścić. – odpowiedział, patrząc na reakcję brunetki. - Będąc żywym - mruknął ciszej.  
Nadia milczała. Artur westchnął i znów odgarnął do tyłu kosmyki włosów
- Muszę iść.
Te słowa zawisły w powietrzu.
- I co ja będę bez ciebie robić? – jęknęła Nadia po chwili, przewracając się na łóżko. Zwiesiła głowę za materac, tak że teraz patrzyła się na Artura do góry nogami.
- Może się rozpakujesz? – powiedział brunet, unosząc do góry kąciki ust.
- Że co?
- Przywiozłem trochę twoich ciuchów z mieszkania. Pokój obok jest garderobą, możesz się tam rozgościć. Chociaż nie rozpakowuj zbyt dużo rzeczy, niedługo będziesz miała swoje lokum w Hadesie. Ty moje, małe, wstrętne medium – zironizował prześmiewczo. Nachylił się nad dziewczyną i złapał ją za policzki.
-Puuszczaj! – pisnęła rozbawiona, próbując się wyrwać. Czekaj, pusta garderoba?
- Zleciłem uprzątnąć trochę ubrania Cayany.
- Kto to ? – zapytała zdziwiona.
- To imię mojej matki.
*

- To już się staje nudne. – powiedział Nataniel gdy tylko Artur wszedł do swojego gabinetu.
- Hm? – spojrzał na brata, który siedział rozwalony w jego fotelu. Obracał w palcach lampkę czerwonego wina.
- Wiesz, ja wkurwiony przypominam ci, że w sumie nie jesteś jeszcze prawowitym królem, że pasowałoby w końcu, do kurwy nędzy, przejść przeistoczenie. Ty mi każesz się zamknąć, wpieniony jeszcze bardziej, po czym ja dowalam ci czymś z szyderką i zostawiam cię obrażonego na cały świat. No proszę, ileż można? Zaraz zaczniemy się zachowywać jak stare małżeństwo przed rozwodem - powiedział szyderczo blondyn.
Artur milczał.
- Tak na marginesie, fajny masz ten fotel. Pewnie wygodnie wali ci się tu konia, zamiast rozwiązywać problemy królestwa – dodał dobitnie.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, znów podjął temat.
- Moim zdaniem zrobiłeś podstawowy błąd. Zakochałeś się jak skurwysyn teraz ci jej szkoda. Wziąłbyś pierwszą lepszą, rytuał puścił w ruch a w razie niepowodzenia... no cóż, temat przeistoczenia miałbyś przynajmniej z głowy.
- Oh dobrze, że ty nie masz takiego problemu. Twój oblubieniec jest MARTWY!- syknął uderzając przy tym gniewnie w biurko. Nachylił się nad bratem - Ja przynajmniej na oblubienicę nie biorę śmiertelnie chorego człowieka. A co jeśli by przeżył? Ciekawe jakbyś z facetem płodził potomstwo.
Nataniel zaśmiał się nerwowo. Brunet trafił w jego czuły punkt. Jednak Nataniel podjął znów swoją grę.
-  Od początku miałem w planach go zajebać. Słuchaj, ja gościa znałem może od miesiąca. A jeśli chodzi o płodzenie potomstwa, a na cóż mi ono? Nie ja tu jestem królem – prychnął Nataniel, zręcznie maskując to, że uderzyły go słowa Artura
- No dobra, to wziąłbym pierwszą lepszą, przeżyje. Ani ona mnie nie kocha ani ja jej. Wprost identyczny schemat do naszych rodziców!
Nataniel znów zamilkł.
- No? Masz może jeszcze jakieś błyskotliwe rady? Zakończmy tę konwersację - syknął dobitnie i wyprostował się.
Jasnowłosy wstał z skórzanego fotela i oparł się o parapet okna. Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na brata.
- Zakończmy - mruknął pod nosem.

*

Schodził właśnie po schodach, gdy spostrzegł przez otwarte drzwi,biblioteki,znajomą czarną czuprynę. Nataniel usiadł bezceremonialnie na barierce schodów i zjechał na sam dół. Skierował kroki ku Nadii, która właśnie stawała na palcach, by dosięgnąć jakąś książkę z regału. Dziewczyna miała na sobie długą czarną tunikę z wyrysowanymi celtyckimi symbolami, skórzane legginsy z ćwiekami na kolanach i czarne sznurowane buty na wysokim, topornym obcasie, zdobionym srebrnymi klamrami. Mężczyzna bezgłośnie wszedł do zakurzonej biblioteki. Zaszedł dziewczynę od tyłu i ujmując ją w talii podsadził by złapała książkę.
- Aaa.. Nataniel - powiedziała dostrzegając kątem oka jego blond włosy.
Gdy tylko złapała upragnioną książkę w rękę, odstawił ją na ziemię, bynajmniej niedelikatnie.
- Ty mały skrzacie co tam myszkujesz? – zapytał patrząc na okładkę książki – Aaa... dobra, dobra książka. Trzysta stron o seksie alkoholika z całą rzeszą dziwek. Polecam.
- Właśnie chciałam zobaczyć czy jest aż tak kiepska jak słyszałam - mruknęła pod nosem.
- Ludzie powoli przywykają do kolorowych romansików, zaczynają wzdychać do wyobrażeń cukierkowej miłości. Nic dziwnego że autor jest nieźle krytykowany. Ta książka pokazuje świat w całej swojej ordynarnej krasie.
- Niech zgadnę, to twój egzemplarz? – powiedziała, machając książką tuż przed nosem Nataniela.
-Czytywałem go kiedyś. Jednak wolę sam pójść się pokurwić, niż czytać w sumie o tym samym – Powiedział puszczając oczko do dziewczyny. Ta tylko prychnęła.
-Mmm... brzmi intrygująco – zironizowała. Wtem chłopak nachylił niespodziewanie nad dziewczyną. Nadia czuła jego ciepły oddech na szyi.
-Znajdź to, co kochasz i daj się temu zabić. Niech wyssie z ciebie wszystko. Niech wpije się w twój grzbiet i pociągnie w dół, w nieuchronną nicość. Pozwól temu się zabić
i daj mu pożreć swoje szczątki – zaszeptał jej do ucha.
- A to co?
- Cytat – rzucił odwracając się na pięcie.