poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 8







"Krwawy bal"












"Powrót z długiej podróży nie zawsze przy­nosi uko­jenie- cza­sem po­zos­ta­je tęskno­ta za tym, co pozostało za nami. "


Nadia siedziała skulona na parapecie i wpatrywała się w jasną tarczę księżyca. To ją uspokajało, koiło zszarpane nerwy. Siedziała w samej jedwabnej, białej koszulce. Podkuliła kolana pod klatkę piersiową. Zimno szczypało ją w stopy, lecz tak, w potoku swoich myśli. Przyglądała się ogrodowi suchych drzew i krzewów, pogrążonych w letargu pod cienką warstwą błyszczącego śniegu.


Wtem jej serce zabiło szybciej. W ciemnościach dostrzegła cienie, szybko poruszające się od rezydencji ku głębokiemu lasowi.


- To tylko zwiadowcy, idą patrolować pobliską okolicę.


Nadia się wzdrygnęła i zaskoczona odwróciła głowę.


W drzwiach stał Artur. Miał na sobie czarną koszulę, rozpiętą do połowy klatki piersiowej. Nadia przejechała wzrokiem po jego sylwetce, zawieszając na chwilę oczy na jego nagim torsie. Artur zbliżył się powoli.


- Cześć kochana - powiedział delikatnie.


Złapał ją za podbródek i pociągnął do góry, by spojrzeć w jej błyszczące oczy, oświetlone nikłą łuną księżyca. Nadia poczuła nagły ścisk w sercu, spowodowany tą bliskością. Bała się, ale jednocześnie niczego tak nie pragnęła jak właśnie tej bliskości. Mężczyzna zdecydował się zaryzykować. Powoli nachylił się nad dziewczyną i musnął ustami jej rozchylone wargi. Nadia zadrżała. Nie wiedziała, czy z powodu zimna, czy nikłym lękiem tańczącym po jej myślach.


- Przeziębisz się - szepnął i wziął ją ostrożnie na ręce by przenieść na łóżko. Dziewczyna się nie opierała, lecz całe jej ciało było napięte, jakby gotowe do nagłej ucieczki. Mimo to, tęskniła za dotykiem mężczyzny. Brunet położył ją na łóżku i usiadł koło niej. Westchnął zmęczony panującą atmosferą. Niezręczna cisza wypełniła pomieszczenie, mącona tylko głośnym biciem serca czarnowłosej. Artur słyszał doskonale jego przyśpieszony rytm. Po chwili nachylił się nad nią. Nie potrafił się opanować i znów złożył delikatny pocałunek na jej wargach. Zaczął się już odsuwać, zasmucony brakiem odwzajemnienia, kiedy nagle dziewczyna złapała go za koszule. Widział jej zmieszanie malujące się na twarzy, lecz widział coś jeszcze. Ujął jej policzek, wodząc kciukiem po jej rozchylonych ustach. Opuszkami palców gładził jej ramię, strącając nieuważnie ramiączko koszulki. Mierzyli się wzrokiem, pełnym wyczekiwania. Wtem dziewczyna przyciągnęła go do siebie a ich usta znów się złączyły. Wtem delikatne muśnięcie warg przemieniło się w namiętny pocałunek. Artur czuł jak mięśnie dziewczyny się rozluźniają. Już wiedział co zobaczył w jej oczach. Miłość.


Nadia zaczęła rozpinać mu niepewnie koszulę, zanurzając dłonie pod cienki materiał. Gładziła delikatnie jego tors, umięśniony, gładki brzuch. Niedługo potem czarna koszula leżała na posadzce komnaty. Artur objął ją mocno. Dotyk jego ciała koił i elektryzował. Nadia delektowała się chwilą. Chciała płakać i śmiać się jednocześnie. Cały jej świat legł w gruzach a oni jak gdyby nic, zatracają się w wir pieszczot. Jednak dotyk mężczyzny był tak znany, czuła się jakby wróciła z odległej podróży a ostanie dni były tylko złym snem. Uświadomiła sobie że Artur którego znała, jest dalej tym samym mężczyzną. Brunet pocałował ją w szyję, dekolt. Wtem cały koszmar wrócił. Mężczyzna skamieniał. Jego oddech stał się szybszy, płytki, jakby nie mógł zaczerpnąć powietrza. Ręce zaczęły mu się trząść. Nadia już wiedziała co to oznacza. Jęknęła zagryzając wargę.


Zerwał się gwałtownie i usiadł tyłem do Nadii. Łapczywie wdychał powietrze. Jego zimne niebieskie oczy, rozbłysły żywym ogniem. Nadia wsłuchała się w niespokojny oddech swojego ukochanego. Trwała cisza przerywana krztuszeniem się Artura.


- Kocham Cię Arturze - wtem usłyszał zza siebie. Otworzył szeroko oczy.


- Cierpisz prawda? - wychrypiała łamiącym się głosem. Była zirytowana że potraktowano ją wcześniej jak przedmiot, określając dawanie krwi jej „powinnością". Zacisnęła mocno pięści na to wspomnienie. Jednak coś w niej pękło. Osoba która była dla niej bliska, teraz cierpiała. I tylko ona mogła to zmienić. Oczy zapiekły ją od łez, jednak szybko zdusiła je pod powiekami.


Nadia delikatnie ujęła dłoń mężczyzny. Po chwili wstała i usiadła mu na kolanach. Spojrzała w szkarłatne oczy przepełnione cierpieniem. Teraz tak bardzo obce i przerażające. Odgarnęła swoje długie krucze włosy i ujmując go za tył głowy, przyciągnęła delikatnie do siebie. Czuła się parszywie, jakby łamała swoje zasady. Jednak bardziej męczył ją ból ukochanej osoby.


- Nie powstrzymuj się. - szepnęła, zaciskając zaraz mocno szczękę.


Artur chwile walczył ze sobą.


- Nie...- szepnął chcąc się odsunąć, jednak to było zbyt silne. Pocałował jej szyję, polizał


-Ja Ciebie też kocham. -I śnieżna koszulka została zbroczona krwią...


*
Obudził się wśród rozkopanej, zbroczoną krwią pościeli. Nie otwierając oczu pogładził ręką miejsce obok siebie. Ku jego zdziwieniu, nie napotkał Nadii. Przetarł oczy i rozglądnął się po pokoju. Po chwili ją dostrzegł. Stała nago przed lustrem, oglądając ranę na swojej szyi. Obok na komodzie leżała skrzyneczka z biżuterią którą otrzymała. Zakładała biżuterię na szyję i zaraz ją zdejmowała z syknięciem.


Artur zaszedł ją od tyłu, schylił się, by polizać świeżą ranę. Brunetka się wzdrygnęła.


- Nie musisz jej zasłaniać, to zupełnie naturalne - szepnął.


Dziewczyna odwróciła się i wtuliła w jego ramiona.


- To chore - jęknęła.


Artur westchnął zrezygnowany, pogładził ją po włosach i delikatnie pocałował w czoło.


-Cii... Chodź - szepnął.


Z łatwością wziął ją na ręce. Otworzył dębowe drzwi do łazienki. Napuścił ciepłej wody do wanny. Artur wziął gąbkę i delikatnie spłukiwał ślady krwi z ciała dziewczyny. Gładził jej plecy, wystające obojczyki, jej ramiona. Przemył ostrożnie ranę. Potem sam wszedł do wanny i przytulił ją od tyłu. Czuł jak szaleje jej serce.


- Dziękuję - wyszeptał. Chwila milczenia.


- Aleś się pobrudził - powiedziała spokojnym głosem odwracając się do niego. Spłukała krew z jego kącików ust. Uśmiechnęła się lekko.


- Nawet nie wiesz jak bardzo mi ulżyło, widząc twój uśmiech. - Mocno przytulił ją do siebie. Ramiona mu drżały, ukrył twarz w kosmykach jej włosów.


- Na niektóre rzeczy nie ma się wpływu- powiedziała odsuwając się delikatnie od mężczyzny i wpatrując się prosto w jego oczy. -Więc po co nad nimi rozpaczać? - dodała lekko łamiącym się głosem. Nie zabrzmiało to zbyt przekonywująco.


Brak komentarzy: