piątek, 19 lutego 2016

Info

Witam wszystkich!
Dziś zaktualizowałam ilustracje i spis postaci, który znajdziecie tutaj : klik.
Ponadto kilka dni temu pobawiłam się trochę i w ten sposób powstał trailer do mojego opowiadania.
(a nawet 2)







Są tu może jacyś wattpadowicze? Tam też znajdziecie moje opowiadanie! klik

Pozdrawiam i życzę miłej lektury ; ) 

czwartek, 18 lutego 2016

Śmierć Niepokornym



Be careful making wishes in the dark
Can't be sure when they've hit their mark
Besides in the mean-meantime I'm just dreaming of tearing you apart
I'm in the details with the devil
So now the world can never get me on my level
I just got to get you out of the cage
I'm a young lovers rage
Gonna need a spark to ignite /Fall Out Boy "My Songs Know What You Did In The Dark" 


(tego samego dnia)

Dwóch upadłych klęczało na środku komnaty ciemnej komnaty. Byli nadzy do połowy, spętani łańcuchami. Ich skrzydła zostały oskubane z piór i teraz przypominały krwawą masę, wystającą z ich pleców.

Wokół nich stali łowcy. Tępo patrzyli się w zmarnowane twarze upadłych oświetlone tylko nikłym płomieniem świec, rozstawionych w sali. Skazańcy próbowali zachować zimną krew, lecz ich oczy - one płakały, płakały żywym żalem. 

Wtem w komnacie dał się słyszeć głośny tupot, ciężkich butów. Łowcy rozstąpili się, chyląc z szacunkiem głowy. To król wstąpił między nich. Miał na sobie zbroję, jaką nosili łowcy i długą, czarną pelerynę. Odrzucił on głęboki kaptur z głowy i spojrzał na skazańców. W dłoni miał miecz o czarnym ostrzu i czarnej, matowej rękojeści, z dużym szkarłatnym kamieniem na jej końcu. Zdjął swoją skórzaną rękawiczkę i mieczem naciął swoją dłoń. Czerwone krople krwi posoczyły się obficie na posadzkę. Zbliżył się do klęczących.

- Ja wasz król, przebaczam wam waszą niegodziwość. Niech wasze dusze będą oczyszczone. – swoją krwią nakreślił na ich czołach znak królewskiej runy, przedstawiającej oko z pionową źrenicą.

- Ku chwale, ale i przestrodze dla innych skazuję was... na śmierć. - powiedział wolno tocząc słowa. Widział jak w ich oczach zatańczył strach. Ich wzrok zdradzał rezygnację i ogromny smutek. Widział jak nerwowo zacisnęli dłonie, a ramiona zaczęły się trząść. 

Cichy szmer dał się słyszeć w komnacie.

Nagle skrzydła Artura wyłoniły się z jego pleców brocząc posadzkę krwią.

- Pochylcie głowy - szepnął delikatnie. 

Chwila, pełna napięcia i grozy. W komnacie zapanowała grobowa cisza.

Stało się.

Artur wziął zamach i dwoma ruchami pozbawił ich głów. Krew trysnęła na posadzkę. Obecni łowcy milczeli, mimo że ich serca biły jak szalone. Właśnie stracili swoich współbraci, młodych łowców na służbie.

Wtedy z tłumu wyłoniła się niewielka postać. Po drobnej posturze widać było, że jest to kobieta. Miała na głowie zaciągnięty czarny kaptur. Ku zdziwieniu obecnych, szła boso. Podeszła do króla i przystanęła tuż przed zmarłymi. Artur pochylił się nad zwłokami jednego łowcy i przeniknął dłonią jego klatkę piersiową, po czym wyciągnął dużą, błyszczącą szkarłatem, ognistą kulę. Podszedł do drugiego i powtórzył cały proces. Owa mała osóbka zdjęła czarny kaptur, ukazując swoje śnieżne włosy. Łowcy zaczęli szeptać.

- To medium!

Artur podał jej dusze. Wtem w komnatę wstąpił niespodziewany podmuch wiatru.

Dziewczynie rozwiały się włosy, jakby zaczęły żyć swoim życiem. Prawe stało się całe czarne, po czym sama tęczówka zabłysła żywą czerwienią. Żyłki rozchodzące się od tęczówki, zaczęły rozchodzić się na cały policzek, następnie objęły prawe całe ramię. Zalśniły. Dziewczyna zbliżyła dusze do swojego serca, wtem z jej klatki piersiowej zaczęło rozchodzić się czerwone światło, przez ułamek sekundy widać było jej żebra i bijące serce. Zrobiła jeden ruch wbijając do środka dusze. Wtem całe światło w komnacie zgasło, w pomieszczeniu zatańczyły cienie a z jej rąk rozchodził się nieprzenikniony czarny dym. Nagle w dłoni rozeszła się błękitna łuna światła. Wszystko uspokoiło się tak gwałtownie, jak i rozpoczęło się. Wszystkim obecnym ukazał się widok medium, a trzymała w rękach dusze – oczyszczone i lśniące jasnym światłem.

Wszyscy zgromadzeni wykonali pokłon.

Jeden z łowców podał królowi szklaną szkatułkę. Białowłosa umieściła w niej dusze.

- Niech połączą się z naszymi przodkami, w strumieniu dusz. Spokój ich duszom! – powiedział uroczyście Artur.

- Spokój ich duszom – powtórzyli wszyscy zgromadzeni. Król opuścił salę, a za nim kroczyła białowłosa kobieta.

~~~~~~~~~~~~

Jakby się komuś nie chciało tłumaczyć tekstu:

" W ciemnościach lepiej nie wypowiadaj życzeń,
Mogą spełnić się w złym momencie.
A tak w ogóle, to marzę jedynie o tym, by rozerwać cię na strzępy.
Świetnie dogaduję się z diabłem,
Dlatego świat nigdy mi nie dorówna.
Muszę jedynie wydostać cię z klatki.
Jestem szałem młodych kochanków,
Potrzebuję iskry, by zapłonąć." 

Rozdział 12



Historia nieśmiertelności.




Nadia w dalszym ciągu baluje w klubie ;)

~~~~~~~~~~~

Leżała na wygodnym podwójnym łóżku. W pokoju było tylko czarne łoże z pikowanym skórzanym zagłówkiem i niewielka komoda, również w ciemnym kolorze. Jednak pomieszczenie miało swój niecodzienny klimat. Szara, ciemna tapeta o gustownym wzorze roślinnym, idealnie komponowała się z fioletową pościelą łóżka. W pokoju były jeszcze proste srebrne lampy, dające zimne światło. Zza drzwi dochodziły stłumione dźwięki ostrej muzyki. Nadia była w jednym z pokoi, znajdujących się na korytarzu. Naprzeciwko znajdowała się jedna z dwóch sal bilardowych. Gdy przechodziła, stół zdecydowanie nie był używany zgodnie z przeznaczeniem przez dwójkę Upadłych.

Stuknięcie szkła. To niebieskowłosa odstawiła swoją szklankę z wymyślnym niebieskim drinkiem na czarną komodę.

- Chyba za dużo wypiłam - wymamrotała osuwając się na łóżko. Dłonią przesłoniła swoje oczy.

Nadia również czuła się zamroczona, ilością wypitego alkoholu.

- Ej, powiedz mi jeszcze jedną rzecz - powiedziała Nadia przewracając się na brzuch.

- Hm?

- Jak wygląda przeistoczenie?

- Chyba się zrzygam. - odparła znienacka Ayan wystawiając głowę zza łóżko. Po chwili jednak odwróciła się do brunetki, opierając się na łokciu. Spojrzała jej prosto w oczy i spoważniała nagle.

- Wyobraź sobie rzecz, której boisz się najbardziej- na chwilę zamilkła. - A teraz pomyśl że przeistoczenie jeszcze straszniejsze, od twojego najgorszego lęku.

Nadię zszokowały te słowa.

- Co to znaczy? - wykrztusiła.

- Wiesz co jest najgorsze w śmierci? - znienacka niebieskowłosa zmieniła temat. Nadia milczała.

- Że przechodzisz przez to zupełnie samotnie.

Po chwili ciszy Nadia się odezwała.

- Czemu o tym teraz wspomniałaś?

- Bo tym jest ten rytuał. Ból, samotność, poświęcenie i śmierć. Ale, czy nie tylko ten, kto umiera prawdziwie z miłości, może ją tak do końca zrozumieć? Współczuję wszystkim oblubieńcom wziętym siłą do przeistoczenia. Nic dziwnego że nie wracają z drugiej strony.

- Denerwujesz mnie, mówisz zagadkami.

Ayan pogładziła dziewczynę po policzku, owinęła sobie kosmyk jej kruczych włosów na palec. Przeciągle spojrzała jej w oczy.

- Niedługo zrozumiesz sens tych słów.

*

Ocknęła się wśród rozkopanej pościeli. Zamiast otworzyć oczy, Nadia zacisnęła je jeszcze mocniej. Spowodowała to fala bólu przeszywająca jej głowę. Po chwili jednak otworzyła je i przeleciała wzrokiem po pomieszczeniu. W ustach całkowicie jej zaschło, a gardło paliło żywym ogniem.

- Umarłam - wychrypiała. Zupełnie nie pamiętała kiedy zasnęła.

Spostrzegła że jest sama w pokoju. Z jękiem przewróciła się na drugi bok i zakryła oczy kołdrą. Światło lamp ją drażniło. „Właśnie, która jest godzina? No tak, tu nie ma okien. Zasrane podziemia"

Głowa jej pękała, a krew krążyła z taką siłą, jakby chciała rozerwać żyły i tętnice, uwalniając się na wolność, brudząc malowniczo cały pokój nocnego klubu. Wiedziała że powinna się wziąć w garść i zmusić do wstania.

„Prysznic. Prysznic jest w rezydencji. Rezydencja daleko. Wrr... Muszę jakoś się tam dostać. Nataniel. Tak, on się przyda. Trzeba znaleźć tego gnojka."

Otworzyła oczy, lecz zaraz zrezygnowała z tej desperackiej eskapady. Wybrała łatwiejsze rozwiązanie więc.. ucięła sobie drzemkę.

Po kilku godzinach snu znów się obudziła. Nic się nie zmieniło. Kac zbierał swe żniwa po upojnej nocy.

- Musiałam zdrowo przesadzić. - sapnęła. - eh... dobra... raczej nie do końca zdrowo.

Tym razem udało jej się przekonać siebie, że wstanie to całkiem dobry pomysł. Ostrożnie wstała podpierając się o łóżko. Gdy z powodzeniem przyjęła pionową pozycję, poczłapała bosa w kierunku drzwi. Przeszył ją dreszcz od zimna parkietu. Jednak myśl o założeniu swoich wysokich butów ani trochę do niej nie przemawiała. Wyszła na korytarz. W Sali bilardowej nie było już nikogo. Z resztą cały klub wydawał jej się opustoszały. Na kanapach spało kilka osób. Nie dostrzegała nikogo znajomego. Udała się chwiejnym krokiem w kierunku baru. Usiadła na wysokim barowym stołkui zaraz spuściła głowę, uderzając nią rozmyślnie w blat.

Usłyszała stuk szkła o stół. Odchyliła głowę w bok, by spojrzeć na źródło tego dźwięku. To przed nią barman postawił wysoką szklankę z przejrzystym płynem.

Nadia podniosła się i rzuciła podejrzliwe spojrzenie na szklankę.

- To tylko woda. Chyba że wolisz klina. - Powiedział bezuczuciowo barman.

Nadia spostrzegła, że jest to ten sam barman, który poprzedniego dnia przywitał ją z Natanielem w części Athelier, przeznaczonych dla ludzi. Spojrzała na jego tatuaże na przedramionach. Przedstawiały one smoki.

- Dzięki, zostanę przy tej bezalkoholowej wersji - mruknęła.

Wypiła szklankę wody jednym haustem.

- Blondyn, który mnie tu wczoraj zaciągnął... A z resztą... musisz go znać. Wiesz gdzie jest Nataniel? - zapytała odrywając go od polerowania szkła.

- Zdaje się że wrócił już na królewskie dziedzińce - powiedział znudzony.

Nadia zaklęła pod nosem.

- No i co ja mam zrobić? - powiedziała do siebie. - Są tu jeszcze bliźniaczki Root?

- Nie. - Uciął.

Nadia westchnęła.

Poszła pozbierać swoje rzeczy. Ubrała swój czarny płaszcz, zarzuciła głęboki kaptur na głowę. Ubrała buty i wściekła, udała się w kierunku wyjścia. Wyjście na szpilkach, będąc w takim stanie nie należało do najprostszych zadań. Gdy w końcu udało jej się wyjść na górę, jej poziom irytacji sięgał zenitu. Z ulgą przekroczyła drzwi lokalu. Uderzyła ją fala zimnego powietrza, będąca w tej chwili jak najbardziej pożądana. Orzeźwiło to trochę dziewczynę, która zachłannie wdychała świeże powietrze. Na zewnątrz było całkiem jasno. Zeszła ze schodów na chodnik uliczny i rozglądnęła się dookoła. Nagle spostrzegła czarnego mercedesa, należącego do tych starszych modeli. Samochód wydał jej się znajomy. Ze środka wyszedł starszy mężczyzna z gładko zaczesanym ido tyłu, siwymi włosami. Na widok dziewczyny ukłonił się i uśmiechnął przyjaźnie. Dziewczyna bez zastanowienia podeszła do niego.

- Witam panienkę Richardson.

- Dzień dobry - odpowiedziała niepewnie.

- Jestem kamerdynerem państwa Baskerville.

- Zgaduję że wysłał pana Artur.

- Owszem, zapraszam do środka - powiedział otwierając przed nią tylnie drzwi.

Dziewczyna wskoczyła do samochodu, z ulgą wtulając się w skórzane siedzenie.

Nieznajomy człowiek zaprasza samotną dziewczynę do auta, hmm... w normalnych okolicznościach Nadia bardziej by się zastanowiła przed wskoczeniem do samochodu. Ale co jest obecnie normalne? Jej już było wszystko jedno. Jak coś, to wina Nataniela.

*

W lewym skrzydle posesji panował zgiełk, i właśnie tymi drzwiami Nadia weszła. Gdy Nadia wchodziła do środka spostrzegła grupkę uzbrojonych mężczyzn. Wśród nich stał Artur wysłuchując, co mają do powiedzenia. Słyszała urywki rozmowy.

- Panie, mam niepokojące wieści - wysoki mężczyzna zziajany stanął przed Arturem.

- Skąd przybywasz łowco?

- Z terenów stolicy Instrumentów.

Artur spostrzegł Nadię. Czas na chwilę zwolnił, zamilkł w rozmowie. Jego szare oczy nosiły smutek, jakiego Nadia jeszcze nigdy nie widziała. Spuściła wzrok.

Artur skinął głową na Nataniela. Dopiero teraz dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Siedział na schodach i znudzonym wzrokiem przypatrywał się łowcom. Niechętnie wstał i udał się w jej kierunku.

- Chodź - powiedział beznamiętnie.

- O co chodzi?

- Zaraz ci powiem. Chodźże - odpowiedział z narastającą frustracją.

- Nigdzie z tobą nie idę - powiedziała omijając go i pewnymi krokiem poszła w kierunku swojej komnaty.

Nataniel prychnął niezadowolony i powlókł się za nią, rzucając przelotne spojrzenie na Artura, rozmawiającego z łowcami.

- Więc, co się stało? - zapytał Artur marszcząc brwi.

- Dwóch naszych pożarło dusze pełzaczy. Ponadto...

- Czy ja wyrażam się niejasno?! - Krzyknął król. W całej sali nagle zapadła martwa cisza, wszystkie oczy zwróciły się ku Arturowi.

- Kontynuuj. - rozkazał, krzyżując ręce na piersi.

- ... Ponadto... ICGBE zastosowało nową Em... taktykę. Po raz kolejny pełzacze zostali zmodyfikowani. Poruszają się znacznie szybciej, celniej strzelają...

- Mam dość tej arogancji instrumentów. Dość tej chorej zabawy! - krzyknął. Chwile milczał wpatrując się gniewnie za okno.

- Raportuj straty.

- Trzech łowców zostało ciężko rannych, żadnych zgonów. Każdy wrogi osobnik został zlikwidowany. Tylko ta dwójka...

- ICGBE próbuje nas sprowokować. Ale skoro tak bardzo chcą wojny, to ją dostaną - wycedził przez zęby Artur. - Niedługo przybędę do Hadesu, muszę rozmówić się z radą - Artur zwrócił się do przedstawiciela swojej gwardii- Udasz się do Hadesu. Przyślij mi natychmiast jak tam dotrzesz raporty odnośnie przebiegu szkoleń łowców.

- Tak panie.

- I jeszcze jedno. Dziś w zaatakowanej siedzibie odbędzie się egzekucja tych dwóch upadłych, nie będę więcej powtarzać rozkazu wstrzymywania się od spożywania dusz, tego plugastwa.

- Ale..

- Milcz! - wrzasnął. - Skończyłem.

Artur odwrócił się na pięcie i udał do swojego gabinetu. Mężczyźni chyląc głowy, opuścili posiadłość.

*

Nadia weszła do komnaty, a zaraz za nią wśliznął się Nataniel.

- Wyjdź stąd - rzuciła znużona.

Ale Nataniel rzucił się na łóżko Nadii i założył ręce za głowę.

- Czego ze słowa „wyjdź" nie rozumiesz?

- Czyżby księżniczka się obraziła? - powiedział prześmiewczo.

- Nie chce mi się z tobą użerać. Zaraz mi głowa eksploduje. Cóż, zostawienie mnie w tym klubie nie było zbyt miłym zagraniem z twojej strony, ale czego się spodziewać po takiej osobie jak ty - rzuciła sucho.

Nataniel ziewnął głośno. Sam nie wyglądał zbyt dobrze.

Nadia otworzyła szafę w poszukiwaniu bardziej swobodnych ubrań.

- Kuźwa czemu tu wszystko musi być takie... eleganckie? Staromodne?

- Cóż, tak ubierała się nasza matka.

Nadia znieruchomiała.

- To jej ubrania? - wykrztusiła.

- Tak. Miło jest patrzeć na te znajome stroje na tobie.

Nadia się nie odezwała.

- Co się właściwie dzieje tam na dole?- zmieniła temat, siadając na fotelu w rogu komnaty.

Nataniel milczał chwilę.

- Patrząc na ten chory świat, widzisz do czego potrafi doprowadzić ludzka chciwość. Czasem cierpliwość też się kończy. Artur wielokrotnie próbował naprawić relacje z ICGEB, dziś znów zaatakowało.

- Naprawić relacje? To kiedyś były lepsze?

- A, tu się zdziwisz. Jakieś 20 lat temu, gdy jeszcze mój ojciec był władcą zezwolił garstce naukowców pozostać przy życiu, gdy się o nas dowiedzieli. Dlaczego? Cóż prowadził podwójne życie. Król w Hadesie-zaciekły naukowiec w Waszyngtonie. Miał swój zespół naukowców przed którym kiedyś się zdradził. Gdy nasza matka po raz kolejny nie była zdolna go zaspokoić, rzucił się na jedną osobę z tego zespołu. Była to jego dobra przyjaciółeczka, żeby nie powiedzieć kochanka. Wprowadził ją w nasz świat. Zaczęli razem pracować nad DNA upadłych. Przede wszystkim chciał wygenerować pierwiastek nieśmiertelności - tak, on był jednym na tysiące władców, obdarzonych nieśmiertelnością. Głupiec zakochał się w ludzkiej istocie, mając już naszą matkę. Wszyscy się burzyli na samą myśl, że chce posiadać dwie oblubienice. Widzisz, jak zostaje się oblubienicą nieśmiertelnego, to pierwiastek nieśmiertelności też zostaje wpisany w jej dusze. A że jego kochanka zwinnie owinęła go sobie wokół palca, zapaliła w nim pragnienie by jej również dać jej nieśmiertelność. Zbezcześcił nasz gatunek zaczynając serię eksperymentów nad nieśmiertelnością. Wszystko się wydało do czego dąży, gdy ta jego zaufana przyjaciółka nie umiała trzymać gęby na kłódkę gdy „wskrzesili" pierwszego pełzacza. No i wieść rozniosła się na cały zespół naukowców. Zaczęli udoskonalać pełzaczy, myśląc czy nie mogliby oni posłużyć kiedyś jako żołnierze instrumentów. No i owszem posłużyli. Tyle że zwróceni przeciwko nam.

- To straszne - powiedziała Nadia, z szeroko otwartymi oczyma.

- No i ojciec został oszukany. W pewnym momencie wkroczyło ICGBE. Wtedy ujawniło się prawdziwe oblicze tej organizacji. Ojciec został obezwładniony i zaczęto penetrować jego duszę bo co, to też im pokazał! Rada nieśmiertelnych ruszyła do walki i go odbiła. Osądzono go i został zapieczętowany na wieki w żelaznej dziewicy. To jego wyrok. Wieczne cierpienie- Nadia się wzdrygnęła.

- A... co się stało z waszą matką?

- Wiesz, według starego prawa oblubieńca można było pozbawić życia, bez żadnych konsekwencji. Obecnie Artur to zmienił i po zabójstwie oblubieńca też się przed nim odpowiada. Wracając do losów mojej matki. Kiedyś ojciec w złości wydarł jej dusze z piersi i zaklął. Teraz próbujemy ją odzyskać. Do tej pory... bezskutecznie - Natanielowi załamał się głos. Usiadł na łóżku i zakrył oczy dłonią. Po czym uderzył w materac łóżka.

Nadia usiadła obok niego i niepewnie pogładziła go po ramieniu.

- Dosyć tych opowieści - odrzucił głowę w tył i padł na materac. - Ludzie są już nieuleczalnie okaleczeni, chciwość i próżność skaziła ich dusze tak głęboko, że nie ma żadnego sposobu na ich ocalenie - dodał ponuro.