poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 6





"Dzień Dobry, jestem królem"
Obudziła się wśród śnieżnej pościeli. Przetarła oczy i ujrzała nad sobą delikatny, czerwony baldachim. Przetarła je po raz drugi, zdumiona tym widokiem. Na co dzień nie budzi się w obcym miejscu. Zszokowana swoim odkryciem przewróciła się na bok i... ujrzała znajomą sylwetkę. Plecy z wytatuowanymi skrzydłami, czarne krucze włosy w nieładzie, rozsypane na poduszce.
-Co do...- nie skończyła. Mężczyzna leżący obok niej odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. Ujął ją jego spokojny wyraz twarzy, wnikliwe szaroniebieskie oczy. Zawsze koił ją ten widok lecz teraz czuła jak niespodziewanie narasta w niej niepokój. Milczeli mierząc się wzrokiem. Wtem poczuła jak dłonią mężczyzna muska jej talię. Przysunął ją gwałtownie do siebie. Zetknięcie się nagich ciał. Przeszył ją elektryzujący dreszcz.
Wtem ktoś zapukał do drzwi. Nadia wzdrygnęła się i rzuciła spłoszone spojrzenie w tym kierunku.
- Wasza królewska mość, przyszedł raport z Mistle.
- Przejrzę potem – okrzyknął Artur, nie spuszczając wzroku z ukochanej ani na moment.
- Wasza królewska mość? – wykrztusiła oszołomiona, spuszczając wzrok.
Artur podciągnął jej podbródek do góry by znów na niego spojrzała.
- Pamiętaj, cokolwiek dziś się stanie i czegokolwiek się dowiesz.. Kocham Cię.
Milczeli. Artur odetchnął głęboko.
- Co za poroniona sytuacja, gdzie jeszcze najnormalniejszą rzeczą jest przyznanie się do tego, że jest się królem.
Nadia nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu.
- Że co?
Artur nachylił się nad Nadią i chwycił jej nadgarstki. Znajdował się teraz nad nią, opierając się na wyciągniętych rękach. Artur zauważył błysk strachu w jej oczach. Nagle jego tęczówki spowiła czerń, jak wylany atrament na taflę wody, aż w końcu zabłysły czerwienią.
- Niestety nie żartuję moja droga.
Nadia osłupiała a po chwili zaszamotała się, by wyrwać się z rąk Artura, lecz było to bezskuteczne. Obrazy z poprzedniej upiornej nocy spadły na nią całą lawiną.
Artur porzucił poważny wyraz twarzy i... zaśmiał się szczerze.
- Przestraszona wyglądasz, tak słodko. Eh... jednak wolałbym tego uniknąć – w tym momencie jego oczy przybrały naturalną barwę.
- Puść mnie – jęknęła.
- To tylko ja, nie bój się mnie. Puścił jej ręce i usiadł na łóżku. Lustrował uważnie ciemnowłosą. Ta również usiadła, odsuwając się od niego, tak daleko jak tylko pozwalała jej na to szerokość łóżka. Jej jasna cera wydała się jeszcze bielsza niż zwykle.
- Więc wczorajsza noc... to prawda? – zapytała oszołomiona po chwili milczenia.
- Niestety tak. Nie chciałem żebyś się o tym dowiedziała, w tak makabryczny sposób.
Wyciągnął dłoń, by pogładzić jej policzek, lecz dziewczyna szybko odsunęła się. Spostrzegła nutę smutku w jego spojrzeniu, gdy opuścił rękę.
- Kim jesteś? – powiedziała zdobywając się na twardy ton.
- Ludzie boją się tego czego nie znają, a ty mnie przecież znasz.
- Jak widać nie do końca- mruknęła.
- Zwiemy się upadłymi moja droga.
- Upadłymi? Jak upadłe anioły? Jesteś... aniołem?
- Prędzej aniołem śmierci –prychnął, ale zaraz pożałował tego żartu. Zauważył jak Nadii sztywnieje szczęka i zaczyna gorączkowo zaciskać dłonie na rogu poszewki.
- Dlaczego tak mówisz? – zapytała drżącym głosem.
Artur zawahał się.
-Aniołom przypisuje się takie przymioty jak jasność, boskość a my? Może mamy skrzydła, lecz jak można nazwać coś boskim, skoro naszą podstawą egzystencji jest czerpanie krwi z instrumentów oraz spożywanie ich dusz?– Zauważył jak zadrżały Nadii usta. Strach zatańczył jej po ramionach.
- Instrumentów?
- Tak nazywamy ludzi.
- To tak nas nazywacie?! Zabijacie nas?! Te ostatnie wypadki, te morderstwa w mieście...
- Cii... uspokój się – przerwał jej twardym głosem. - To nie tak. Owszem ludzi nazywamy instrumentami, lecz za ich zabójstwo każdy odpowiada przede mną, przed swoim królem. Potrafimy rzucać urok, przez co możemy im wymazać wspomnienia dotyczące potencjalnych ataków w celu pożywienia się. A te morderstwa-warknął z niesmakiem - to nie my.
Po chwili znów jego wyraz twarzy złagodniał.
- A... dusze?- wykrztusiła.
- Jeśli chodzi o dusze to już jest jednoznaczne z uśmierceniem jednostki. Jednak dusze możemy pożerać tylko, jeśli mieliśmy do czynienia z istotą bez honoru. Mówię istotą, gdyż tu nie ma znaczenia czy jest to dusza instrumentu, czy też upadłego. Pożarcie nikczemnej duszy jest równoznaczne z przyjęciem na siebie win zmarłego i jest dla nas przejawem honoru. Wykonania swego zadania. Szlachetne dusze każdy ma obowiązek przenieść do Hadesu, by wrzucić ją do Strumienia Dusz. Brzmi nieprawdopodobnie? Jak tylko zechcesz pokażę ci strumień.
Nadia zaniemówiła. Przetarła oczy i pokręciła głową. Wbiła wzrok w swoje dłonie. Miała ochotę roześmiać się.
-Czekaj, wszystko od początku. Powiedz mi co się właściwie wczoraj wydarzyło.
- To już należy do naszych ówczesnych problemów. Dopóki nie poznasz nas lepiej musi wystarczyć ci to, że były to istoty stworzone przez człowieka. I to one są odpowiedzialne za ostatnie morderstwa. Nasze istnienie było od wieków skutecznie trzymane w tajemnicy, a żyliśmy tylko w legendach i mitach jako wampiry, demony, upadłe anioły. Lecz teraz ludzie uznali nasze istnienie za fakt i obrali nas jako wynaturzone potwory. Lecz powodem ich nienawiści jest wieczna młodość, a w niektórych przypadkach i nieśmiertelność.
- Nieśmiertelność?
-Niektórzy władcy Hadesu ją otrzymują. To jest tak zwany pierwiastek nieśmiertelności. Ale zdarza się, że niektóre osobniki mimo, że nie należą do rodzin królewskich również rodzą się nieśmiertelne. Nieśmiertelni lubią trzymać się razem, tworzą w społeczności wyższą rangę, hrabstwa. Nieśmiertelni królowie zgodnie z prawem nie mogą wiecznie rządzić. Gdy ich potomek osiągnie pełnie sił i przeistoczy się, musi przekazać mu władzę a sam zasiąść do kryształowego stołu, rady która ma pieczę nad młodym władcą.
- Mówiłeś że jesteś królem. Więc ty już... przeszedłeś to przeistoczenie?
Artur spojrzał w bok. Zamyślił się.
- Nie. Gdyż... nie połączyłem się z oblubienicą.
- Co to znaczy? Oblubienica... ty przecież wczoraj...
- Tak. Ty nią jesteś.
- Ccc..o to znaczy?
- Jesteś moim oparciem, pomocą. Widzisz, teraz jestem w rozsypce. Zwłaszcza teraz, gdy jesteś tak blisko mnie, a nie mogę się pożywić. Ciągłe napady pragnienia, duszności. Muszę się żywić by móc trzeźwo myśleć a nie postępować według moich instynktów. To z reguły źle się kończy. – powiedział wolno, obserwując jej reakcje.
- Czyli obierasz mnie sobie na.. oblubienicę, żeby się mną... żywić? – powiedziała wpatrując się w niego okrągłymi jak spodki oczami. Czuła jak narasta w niej wściekłość za tak przedmiotowe traktowanie.
-Taka jest nasza natura – stwierdził, od niechcenia wzruszając ramionami. - Musimy się żywić by żyć. Najkorzystniej jest mieć swojego oblubieńca. Można też ciągle szukać nowych instrumentów, lecz w ten sposób funkcjonuje do czasu. To tak jak żywić się ciągle słodyczami. Jesz, jesz, a nie dostarcza ci to żadnych wartości odżywczych. Upadli niższego rzędu raczej obywają się bez oblubieńców, lecz jeśli chodzi o upadłych czystej linii- czyli potomków samego Hadesa, i następnych potomków królów – oblubienica jest konieczna.
- Super, zostałam jedzonkiem – powiedziała kąśliwie –Zastępuje to, tobie jedzenie?
- Oj nie mów tak. Hmm... bardziej pokarm dla duszy. Samo w sobie jedzenie to nie. Krew jest nam potrzebna gdy na przykład wystawiamy się na większy wysiłek używając powiedzmy , naszych zdolności, czy też w czasie poniesienia większych obrażeń. Wtedy nasze pragnienie jest wzmożone.
- Ale tobie przecież nic się nie dzieje.
- Mój organizm przygotowuje się do przeistoczenia, co pożera mi wszelkie pokłady energii. Dodatkowo wczorajsza noc...
- Czyli twoje pragnienie...
- Spokojnie, nie ugryzę Cię. Eh.. obiecałem sobie być całkiem szczery względem ciebie. Wczoraj byłaś tak przerażona, nie mogłem dodatkowo bez wytłumaczenia cię ugryźć.
Nadia domyśliła się co musiało się potem stać by Artur odzyskał siły. Zrobiło jej się niedobrze.
- Ale nikomu nic się nie stało – powiedziała rozgorączkowana.
- Mówiłem ci. Nie zabijam ludzi. A one po rzuceniu uroku trafiają z migreną do swoim domów. Spokojnie.
Nadia niezauważalnie odetchnęła.
- Co to jest to całe przeistoczenie? – zmieniła temat.
- Wiesz moje.. zdolności są jeszcze zapieczętowane. W czasie przeistoczenia moje zmysły wyostrzają się, zyskuję większą siłę, moje rany szybciej się regenerują. Teraz jestem niczym upadły niższego rzędu, a zdolności niestabilne. Nie wiem jak mi się udało wczoraj tyle kruków przywołać – podrapał się po głowie z bezradnym uśmiechem. – Chociaż może wczoraj udało się przez moją furię. Nagle skamieniał spoglądając na dziewczynę.
Nadia przetarła oczy i wbiła wzrok w swoje dłonie.
- Wariuję- jęknęła. – Ja po prostu wariuję – Nadia zaczęła gorączkowo kręcić głową, czując jak łzy zbierają się jej pod powiekami.
*
- Za bardzo się z nią cackasz - wycedził dobijająco Nataniel.
Artur nie odpowiedział.
- I tak wiesz że to nieuniknione – ciągnął blondyn.
- Wiem, KURWA WIEM! – wrzasnął niespodziewanie Artur. Uderzył z impetem w stół, w którym powstały głębokie szramy pęknięć. – I wiesz co ci powiem? Ja tu jestem KRÓLEM i nikt mi nie będzie mówił co mam robić! Jak będzie chciała to zrobić to, to zrobi. Nie mam zamiaru by historia naszych rodziców się powtórzyła – fuknął. - A ja i tak dostaję zawsze to, czego chcę.
Nataniel osłupiał. Nie spodziewał się tego po bracie.

Brak komentarzy: