sobota, 26 września 2015

Rozdział 3


Słabość


Czarne BMW zajechało przed rozległą rezydencję. Spory budynek wybudowany w starym stylu na kształt dworu, mieścił się na obrzeżach miasta. Do niego prowadziła droga przez gęsty las.Przed rezydencją znajdowała się bogato zdobiona roślinnymi ornamentami brama. Cały kompleks był otoczony ogrodzeniem o szpiczasto zakończonych, wysokich barierkach. Meandry alejek i rabatek roślin świadczyły o zadbanym ogrodzie, który pięknie zakwita burzą czerwonych róż na cieplejsze miesiące roku. Teraz jednak patrząc na wytworny budynek i gołe korony drzew, przyprawiały o lekki dreszcz na plecach. Rezydencja emanowała tajemniczą aurą.
Czarnowłosy mężczyzna szybko wysiadł z auta. Nerwowym krokiem udał się do posiadłości. Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił się służący. Na widok bruneta, kamerdyner odsunął się spuszczając głowę
-Wasza wysokość..
- Daruj sobie grzeczności. Przyślij mi do pokoju instrumenty - warknął.
Szybko udał się do swojej komnaty.
Pomieszczenie urządzone w wiktoriańskim stylu przykuwało uwagę swoją gustowną prostotą. Całe pomieszczenie było teraz oświetlone płomieniem świec. W centralnej części komnaty znajdowało się wysokie dębowe łóżko z czerwonym aksamitnym baldachimem. Na zewnątrz zaczynało się już ściemniać.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Do pokoju weszły 3 młode kobiety ubrane jednakowo w białe zwiewne, lekkie suknie. Miały zasłonięte oczy jedwabną przepaską. Mężczyzna jednym gwałtownym ruchem rozwiązał krawat i rozpiął koszulę. Przyciągnął do siebie najbliższą dziewczynę i przewrócił ją na bordową kanapę. Objął ją i rozerwał jej suknie. Widać było narastające w nim pragnienie. Nagle musnął językiem szyję instrumentu. Błysk kłów, czerwień oczu. Strumień krwi, spływający po szyi kobiety. Cichy jęk. Opętańcza zachłanność.
Zastał go całego zbroczonego w krwi. Siedział rozłożony na kanapie i zrezygnowany patrzył w sufit. Kobiety leżały skrwawione na podłodze. W pomieszczeniu było czuć dym papierosowy.
- Artur ty idioto. Ile masz zamiar to jeszcze ciągnąć? Widzę, że coraz częściej miewasz... gości w tym pokoju. - warknął jasnowłosy młodzieniec stając przed nim.
Artur tylko spojrzał z nonszalancją na niego. Nic nie odpowiedział.
- Słyszysz co mówię do ciebie?! Zbyt wiele cię to kosztuje. Rzuć urok na oblubienicę i złącz się z nią w końcu! Czyż nie tak postępowali nasi przodkowie? Nasz ojciec?! Cackasz si...
- Milcz! - wrzasnął brunet zrywając się z siedzenia. Złapał blondyna za frak i przyciągnął do siebie.
- Nie pozwolę by tym razem skończyło się jak z naszą matką! Myślisz że wezmę ją siłą, by się dokonało? O nie. Chcę by tu stała ze mną na równi, a nie służyła jako surogatka! Poza tym wiesz jakie jest ryzyko, że...
Przerwał mu drwiący śmiech jasnowłosego. Arturowi drżały dłonie z gniewu.
- Że to ty ślepcze masz zasiąść na tronie Hadesu. Jesteś zajęty swoimi żałosnymi rozterkami, a królestwo ponosi kolejne ofiary. Kolejni łowcy zostają pojmani przez jebane instrumenty!- Rozwścieczony wyrwał się Arturowi
- Czy ty to rozumiesz? Instrumenty! - jasnowłosy uderzył pięścią w ścianie. Na podłogę opadły kawałki tynku. - ICGEB porywa naszych żołnierzy by uzyskać naszą sekwencję genetyczną w DNA. Marne dążenie do nieśmiertelności doprowadziło do powstania istot rodem z filmów o zombie. Łowcy zwalczając miejscowe wybuchy tej plagi zostają schwytani. Niesamowite jak ci z ICGEB potrafią manipulować mediami, by utrzymać tajemnicę przed społeczeństwem. A ty, pieprzony król pozwalasz sobie na rozterki miłosne?! W tej postaci niczego nie osiągniesz.
- Natanielu, wiem jaka jest sytuacja mego rodu - odparł już całkiem spokojnie Artur. -W tym momencie w akademiach zaczęto szkolić kolejne tysiące łowców. A ta dziewczyna - nie doceniasz jej. Nie wyobrażasz sobie jaką rozpościera aurę. I rośnie w siłę.
- Instrument z aurą? - zdumiał się Nataniel.
- Owszem. Co ciekawsze jej rodzina jest zamieszana w organizację. Jej siostra zajmuje dość wysokie stanowisko. Prowadzi zespołem penetracji dusz.
- Nie sądzisz że obierając sobie na oblubienicę córkę Richardsonów nie podjurgasz organizacji?
- Nie rozśmieszaj mnie braciszku. To są tylko pionki tej korporacji. Dobro ogółu i ich rozwój stawiają nad interesami jakiś śmiesznych jednostek. A w przyszłości Nadia może być przydatną wtyczką.
Nataniel westchnął.
- Nie mogę patrzeć jak tracisz siły. Nadciągają ciężkie czasy. Zwłaszcza dla ciebie, królu.
*
Wszedł do ciemnej komnaty. Pomieszczenie oświetlała tylko jasna poświata rozpościerająca się od centralnego miejsca przy końcu sali. Artur podszedł. Dotknął dłonią szklaną powierzchnię trumny. Spojrzał na bladą twarz młodej kobiety, sprawiającej wrażenie głębokiego snu. W wielu miejscach od jej ciała wychodziły liczne kable pompujące krew. Niemalże białe, długie do ziemi włosy oplatały jej smukłe ciało. Miała na sobie śnieżną suknię. Większość jej ciała była pokryta bandażem. Młodzieniec spojrzał na wygrawerowany na górze napis "Cayana - znaczy wybrana"
Artur oprał czoło o zimną szybę.
- Mamo... co mam robić... - wyszeptał. 















Brak komentarzy: