Rozdział dodaję z lekkim opóźnieniem. No cóż, chciałam go dopracować, niż oddawać go w wasze ręce taki niedopieszczony ; )
Cisza przed burzą
Cisza przed burzą
- Więc tu się
wszystko odbędzie – szepnęła czarnowłosa, przesuwając dłonią po kamiennej
płycie stołu. – Co jest tu zapisane? – zapytała opuszkami palców przesuwając po
wyrzeźbionych literach na powierzchni kamienia.
- Modlitwa –
odpowiedział Artur wyrwany z zadumy.
- Modlitwa?
- Oddech śmierci
każdego popycha do złożenia dłoni w modlitwie. Poświęcenie, ból i nadzieja.
Nadzieja, że jutrzejszy dzień, nie będzie przepełniony szkarłatem.
Jego słowa
wywołały chwilę ciszy, pełną niewypowiedzianych pytań i napięcia.
- Mogę nie
przeżyć? – zapytała wprost.
Artur milczał. W
takich chwilach jak ta, milczenie oznacza tylko jedno. Spojrzał jej prosto w
oczy. Nadii nie umyło uwadze jak mocno ściska szczękę.
- Wytłumacz co
się będzie ze mną działo.
- Muszę
wprowadzić cię w stan agonalny – mówił powoli, obserwując jak ramiona
dziewczyny zatrzęsły się otarte o lęk. – Poprzez wyssanie z ciebie odpowiedniej
ilości krwi. Musisz być na skraju życia i śmierci, by móc wyciągnąć twą duszę,
nie zrywając więzi z ciałem. Następnie dusza zostanie umieszczona w tym
kryształowym dzbanie –tu wskazał na naczynie stojące na kamiennym stole- który
będzie wypełniony moją krwią. Dzięki temu zostanie nawiązana więź między nami,
będę mógł odczuwać twoje emocje. Wtedy zaśniesz. Wejdziesz do świata twoich
emocji, uczuć i strachu. Każdy w sercu nosi ten jeden szczególny lęk, który
paraliżuje strachem na samą myśl. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy,
on tkwi w głębi naszej podświadomości. Ludzie mówią że trafia się do piekła.
Nieważne jak to nazwiesz, jest to twój świat kreowany przez twoją psychikę
przez lata. Jednak nie wierz w nic co tam ujrzysz. Moje przebudzenie, przeistoczenie następuje
poprzez odczuwanie twego strachu. Nikt inny nie jest w stanie przełamać lęku
który nosisz w sercu – tylko ty sama. Jednak musisz się spieszyć, by nie zostać
w tym świecie na wieki.
Nadia milczała.
Wpatrywała się w kryształowy dzban, na złotym stojaku. Koło niego leżały
szklane misy. Nadia zwróciła uwagę na nóż o zdobionej, złotej rękojeści i
szkarłatnym błyszczącym kamieniem. Wskoczyła na kamienny stół i wzięła ostrze
do ręki i zaczęła je obracać w dłoniach, przyglądając się uważnie.
- Ile mam szans
na powrót?
- Sześćdziesiąt
procent.
- Rozumiem.
Miejmy to już za sobą – powiedziała łamiącym się głosem.
*
Na stole stała
gorąca herbata, otulająca pomieszczenie swoim zapachem jaśminu i słodkiej
wiśni. Dziewczyna przyglądała się białej filiżance, ozdobionej delikatnym
rzeźbieniem niczym powierzchnia płatka śniegu. Trzymała głowę na stole, wspartą
na łokciu. Była pogrążona w swoich myślach. Bała się.
- Na twoim
miejscu wolałbym coś mocniejszego niż herbatka – niespodziewanie usłyszała za
sobą znajomy głos.
- Nie, bo znów wziąłbyś mnie do klubu i cały
plan szlag by trafił – wymamrotała z grymasem, maskując paraliżujący ją lęk.
Nataniel usiadł
na krześle obok niej. Oparł brodę o stół, tak by ich oczy znalazły się na tym
samym poziomie. Uśmiechnął się zaskakująco miło.
- No dobra, ale
obiecaj mi, że jak się obudzisz to jeszcze tam ze mną zawitasz.
- Ja? Nigdy! –
powiedziała przekornie. Wyprostowała się i ujęła filiżankę, by jej ciepłem,
ogrzać skostniałe dłonie.
- Trzęsiesz się
– powiedział jasnowłosy podpierając głowę na ręce. Zmrużył oczy, bacznie
studiując jej twarz. W tym oświetleniu jego kości policzkowe były jeszcze
bardziej widoczne, a jego oczy błyszczały znajomym zimnem. Zauważyła że zmienił
kolczyk w wardze na czarny, w kształcie kółeczka.
- Tamten
bardziej ci pasował. – mruknęła wyciągając rękę, wskazując kącik jego ust.
Nataniel się
zaśmiał. Ujął jej dłoń i na jej wierzchniej stronie, złożył delikatny
pocałunek.
- Zgubiłem go. Jak
się obudzisz pomożesz mi znaleźć tamten. Chodź, już czas.
Podnieśli się z
siedzeń. Serce Nadii zaczęło szybciej bić, a oddech zamierał w piersi. Szli
ciemnym korytarzem a Nadia trzymała kurczowo dłoń Nataniela. Szli prosto w
objęcia mroków śmierci.
*
- To Iris –
powiedział Artur wskazując na białowłosą dziewczynę siedzącą na stole, która
machała wysoko nogami z nudy. Na widok Nadii zeskoczyła i zbliżyła się do niej
tanecznym krokiem. Przekrzywiła głowę z zaciekawieniem i zlustrowała od stóp do
głów dziewczynę.
- Śliiiiczna –
powiedziała posyłając zagadkowy uśmiech.
Zaskoczona Nadia
spojrzała na Artura. Mężczyzna ustawiał kryształowy
dzban na stoliku. Uśmiechnął się delikatnie, lecz jego spojrzenie było pełne
obaw i smutku, po czym zrobił gest ręką wskazujący na kamienny stół. Dziewczyna
bez słowa podeszła. Artur ujął ją w talii i podsadził. Miała na sobie tylko
zwiewną granatową sukienkę, zdobioną jaśniejszą koronką i ciemnym kwiatem róży.
Syknęła gdy naga skóra dotknęła zimny, goły kamień. Artur delikatnie ujął jej
kark i dziewczyna powoli się położyła. Pomieszczenie było oświetlone tylko
nikłym płomieniem świec.
- Gdy będziesz
pogrążona w śnie będziemy obserwować twoją duszę. W wypadku gdy będzie blaknąć,
nabierać czerwonej barwy, znaczy że strach cię pokonuje. W krytycznym momencie
Iris spróbuje ją oczyścić. Miejmy nadzieję że nie trzeba będzie się do tego uciekać.
Nadia westchnęła
wpatrując się w ukochanego. Artur
pogładził delikatnie opuszkami palców jej policzek a czarnowłosa ujęła jego
dłoń i złożyła na niej pocałunek. Uśmiechnęła się, jakby mówiła, że nie jest to
pożegnanie.
- Będę na ciebie
czekał – szepnął.
- Zaczynajmy –
powiedział Nataniel zbliżając się do stołu. Artur rozwiązał górę sukienki
Nadii, by ukazać miejsce gdzie spoczywa jej dusza. Na policzkach czarnowłosej
wykwitły delikatne rumieńce.
Nataniel podał
pozłacany nóż Arturowi. Mężczyzna ujął go i spostrzegł jak ramiona czarnowłosej
zaczęły się trząść. Wtem przyłożył ostrze do swojego nadgarstka i jednym
zdecydowanym ruchem przeciągnął po skórze. Krew zaczęła sączyć się prosto do podstawionego
dzbana. Na twarzy Artura malowało się skupienie. Blady błękit jego oczu przejął
szkarłatny blask. Dziewczyna patrzyła jak szklane naczynie napełnia się powoli
czerwoną cieczą. Po chwili Nataniel ku zdziwieniu czarnowłosej, ujął zranioną
dłoń brata i przyciągnął do ust. Nieśpiesznie polizał świeżą ranę. Gdy jasnowłosy
odjął od warg rękę Artura, Nadia
spostrzegła, że rana była już zupełnie zasklepiona.
Brunet odwrócił
się ku niej i nachylił się nad nią, nieśpiesznie odgarniając krucze włosy
zasłaniające jej długą, smukła szyję. Studiował każdy jej gest, drgnięcie
kącika ust, przyśpieszony oddech. Doskonale słyszał jej szaleńcze bicie serca.
Był tuż nad nią. Czuła jego ciepły oddech na skroni.
- Nie patrz –
szepnął. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na niego wielkimi jak spodki
oczami. Poczuła jak delikatna zimna dłoń ujmuje jej rękę.
- Co? Nie! –
wykrztusiła. Artur przyciągnął ją do siebie i przytulił, zmuszając by odwróciła
wzrok w przeciwną stronę.
Usłyszała stuk
szkła o kamień posadzki. Ktoś podstawił szklaną misę. Chciała wyrwać dłoń, lecz
było to bezcelowe. Artur mocno obejmował ją ramieniem uniemożliwiając
najmniejszy ruch. Wczepiła tylko kurczowo palce wolnej ręki w jego koszulę i
zacisnęła mocno powieki. Poczuła ujmujące zimno ostrza, które opadło na jej
dłoń. Początkowo nie czuła bólu, lecz po chwili chłód przemienił się w dotkliwe
pieczenie. Iris cięła głęboko złotym ostrzem od łokcia po nadgarstek. Nadia
zaczęła kopać nogami, po policzku spłynęły pierwsze łzy bezradności.
- Ciii… - usłyszała
kojący szept Artura.
„Wiem ze to boli,
wiem.” – usłyszała jego myśli.
Dziewczyna czuła
jak gorąca ciesz spływa z jej ręki. Pomieszczenie wypełnił dźwięki niestającego
kapania. Naczynie powoli wypełniało się jej krwią.
- Wypij koło
litra – mruknął jasnowłosy lustrując poziom czerwonej cieczy w szklanym naczyniu.
Te słowa sprawiły, że strach jeszcze ściślej spętał dziewczynę. Zacisnął swoje szpony
na jej gardle, wymusił jeszcze szybsze tempo bicia serca.
Artur ujął
dłonią kark dziewczyny i odchylając jej głowę do tyłu wyeksponował szyję. Nadia
zacisnęła mocno oczy. Wtem poczuła znajomy ból, a gorąca krew posączyła się po jej
ciele. Słyszała wyraźnie odgłos łapczywego przełykania. Dziewczynie świat zakręcił
się dookoła. Zdusiła pod powiekami łzy.
Czuła jakby to
były wieki katuszy. Chciała uciec, lecz trzymano ją w żelaznym uścisku.
- Iris szykuj opaskę
uciskowa, trzeba zahamować krwotok. Tętno przyśpiesza a temperatura ciała
spada. Już niedługo – mruknął Nataniel.
Nadia stawała
się coraz słabsza. Kręciło jej się w głowie, powoli zaczynała odpływać.
- Półtora litra.
Pij dalej.
Mijały kolejne
minuty, które dla Nadii były wiecznością. Obraz jej się rozmazywał przed
oczami. Oblały ją zimne poty.
Wtem Artur
oderwał się od niej. W jego twarzy widziała nad sobą tylko zamazane czerwone
ogniki.
- Wyjmuję duszę
– usłyszała jego głos, jakby z oddali roznosił się echem po pomieszczeniu.
Nataniel
wstrzymał oddech a Iris paradoksalnie, wpatrywała się z fascynacją.
Brunet
przeciągnął dłonią po klatce piersiowej tracącej
przytomność dziewczyny. Wtem Nadia poczuła rozdzierający ból, to on przeniknął dłonią
przez jej ciało. Nadia krzyknęła płytko resztkami sił. Cały obraz miała przesłonięty
mgłą, toteż ujrzała przed sobą tylko jasność, która połyskiwała złotem w dłoniach
Artura. Wszystko oblepił mrok. Nadia poczuła jakby spadała w dół. Wszystko zaczęło
się oddalać, głosy cichnąć. A ona spadała, spadała, spadała… W wszechogarniającą
ciemność. Zupełnie sama.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 27/28.05.2016
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 27/28.05.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz