piątek, 20 maja 2016

Rozdział 16

Przed przeistoczeniem chcę wam przedstawić jedną z moich ulubionych postaci. Iris! A więc zaparzcie sobie herbatkę, rozsiądźcie się wygodnie w fotelu i życzę miłej lektury. 

IRIS - śnieżna niewiadoma. 

Krwawe ślady na posadzce, rozkopana pościel zbroczona szkarłatem. Po pomieszczeniu kroczyły z gracją jak i kipiące erotyką, skąpo ubrane kobiety. Niektóre leżały już nieprzytomne na podłodze – odurzone alkoholem jak i pozbawione sporej ilości krwi. Pośrodku na kanapie siedział rozwalony Nataniel. Uśmiechał się arogancko. Przed nim klęczała długowłosa blondynka i pojękiwała cicho z rozkoszy. Blondyn jęknął odchylając głowę w tył. Złapał dziewczynę za włosy i pociągnął do góry przyciskając do siebie. Usiadła na nim okrakiem.
- Mmmm…. – mruknął rozkoszując się jej zapachem. Odgarnął z jej szyi długie włosy i złożył gorący pocałunek. Całował powoli zostawiając mokre ślady na jej smukłej szyi. Polizał powoli. Niemalże zakręciło mu się w głowie, w wirze nagłej ekscytacji i pożądania. Wtem zrzucił ją z siebie, tak, że wylądowała pod nim na kanapie. Ujął ją za szyję i  jednym precyzyjnym ruchem wgryzł się brutalnie. Krew pociekła, znacząc na jej ciele szkarłatne ścieżki. 
- Dobrze się bawisz? – Usłyszał głos za sobą.
Odrzucił dziewczynę jak niechcianą zabawkę i powoli się wyprostował .
- Zacnie… Iris. Powiedział odwracając się tylko profilem do białowłosej.
Dziewczyna zmierzyła go wzorkiem pozbawionym wszelkich uczuć. Blondyn odwrócił się powoli do niej przodem i przekrzywił głowę patrząc z zaciekawieniem. Nataniel był cały zbrukany krwią. Rozpięta koszula ukazywała jego muskularny brzuch. Po brodzie ciekła mu strużka krwi, tak jak i po jego klatce piersiowej i brzuchu. Iris skrzywiła się na ten widok. Mężczyzna podszedł do niej wolnym krokiem. Lustrował każdy jej najmniejszy gest. Drgnięcie kącika ust, zaciskanie pięści, bezwolne marszczenie smukłego noska. Znał ją na wylot. Wyciągnął dłoń by ująć ją za tył głowy. Widział jak każdy mięsień jej ciała napina się pod jego najmniejszym dotykiem. Dziewczyna doskonale maskowała napięcie, rzucając mu wyzywające spojrzenie swoich bursztynowych oczu. Schylił się powoli nad nią i mimowolnie zaciągnął jej zapachem. A był on charakterystyczny. Woń lasu – jodły i ziemi, mieszały się z zapachem jej kobiecego ciała.
- Może dołączysz? – szepnął arogancko prosto w jej ucho.
Wtem zza dziewczyny wystrzeliły cienie. Świst powietrza, szeroko otwarte z zaskoczenia oczy. Uderzenie odrzuciło chłopaka na przeciwległą ścianę. Jej cienie zmaterializowały się i utworzyły ciemne bicze, które przebiły jego dłonie, spętały nogi i rozciągnęły na ścianie. Nataniel szybko wyzbył się zaskoczenia z swoich oczu i zaśmiał się bezczelnie.
- Jak zwykle pokazujesz pazurki, gdy tylko się zjawisz.– powiedział patrząc prosto w jej oczy.
Iris podeszła nieśpiesznie kołysząc biodrami.  Ręką pogładziła jego nagi tors, krążyła, zwodziła go, schodząc coraz niżej. Zaczepiła palce za jego pasek od spodni. Natanielowi uderzyła krew do skroni. Jego poządanie rosło coraz bardziej. Posłał jej szelmowski uśmiech. 
- Masz dla mnie przesyłkę?
- Ależ oczywiście moja droga.
- Tak? – Dziewczyna zaczęła bawić się jego paskiem, delikatnie jeździć po spodniach opuszkami palców. Patrzyła prosto w jego oczy zadziornie się uśmiechając. Nataniel wciągnął powietrze do płuc, czekając w napięciu.
Białowłosa nagle się odwróciła a  cienie się cofnęły. Nataniel upadł na podłogę, miękko lądując w przysiadzie. Prychnął z niezadowolenia.
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie.
- Przynieś ją do lasu obok rezydencji, jutro o świcie. Chcę się trochę pobawić – bosa dziewczyna zakręciła się po komnacie, robiąc piruet, jej krótka śnieżna suknia rozwiała się ukazując czarne koronkowe figi.
- Będę się bawić, baaawić! – Powiedziała opętańczo, kręcąc się jak małe dziecko. 
Nataniel skrzyżował krwawiące ręce na piersi i popatrzył się na Iris z politowaniem. Westchnął.
- Cała ona - mruknął. 

*
Siedział pod drzewem. Wokół wiał mroźny wiatr, tłumiąc dźwięki lasu.  Zaraz przed nim leżała „przesyłka” przykryta dużą, zakrwawioną płachtą materiału.
Nagle usłyszał dźwięk łamanej gałęzi. 
Bosa dziewczyna wyłoniła się spomiędzy drzew. Nataniel patrzył z zaciekawieniem na tą drobną istotkę. Zaśnieżony krajobraz wokoło podkreślał tylko bladość jej cery. Długie śnieżne włosy Iris opadały na plecy, po same krągłości dziewczyny. Jej twarz była smukła o delikatnych rysach. Duże oczy o niespotykanej barwie jasnego bursztynu, nadawały jej niecodzienny wyraz. Miała niewielkie usta, o bladoróżowej barwie. Była ubrana w delikatną sukienkę – bombkę. Jej niewielkie piersi zdobiła przypięta do dekoltu sukni czerwona róża. Dziewczyna podeszła i odrzuciła płachtę skrywającą przesyłkę dla niej. Wtem Iris zapiszczała jak małe dziecko.
- Są wspaniałe!
Zaczęła przerzucać… szczątki. Kilka zabitych lisów, zająców i… ludzkie ciała.
Nataniel przekrzywił głowę i patrzył z zaciekawieniem na białowłosą.
- Świeżutkie. Nawet nie zaczęły się rozkładać. A to dziecko miało pogrzeb jakieś 2 dni temu. Pozostałą dwójkę chyba kojarzysz… z egzekucji.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Zatopiła dłonie w krwawej masie, zaczęła rękami oddzielać głowy od tułowi, układać je ze sobą jak układankę.
- Trzymaj, z tym ci będzie wygodniej. – Rzucił jej długi myśliwski nóż, który wbił się w ziemię zaraz koło jej nóg. 
Dziewczyna cięła, układała, śmiała się. Po chwili odciągnęła poza płachtę trzy ciała. W miejsce ich głów położyła odcięte głowy zwierząt. Przy martwej dziewczynce ułożyła głowę białego królika a przy mężczyznach głowy lisów.
Wstała, zakręciła się w piruecie po czym zza jej pleców wystrzeliły cienie. Zaczęły kłębić się wokół zwłok. Nagle wokół rozeszła się lśniąca, jasna łuna przesłaniająca wszystko między cieniami. Jej sylwetka zniknęła w wirze jej cieni. Wokół dał się słyszeć tylko jej śmiech. Po chwili Nataniel dostrzegł wyłaniającą się postać, potem dołączyły dwie pozostałe.
Cienie powoli zaczęły opadać, uwydatniając cztery stojące sylwetki. Iris stała pomiędzy trójką ludzi z głowami zwierząt. 
 Wyglądali jakby ich ciała były od zawsze zrośnięte ze zwierzęcymi głowami. Odpowiadał nawet rozmiar ich głów względem ludzkich ciał. Stali wyprostowani na baczność.
Dziewczyna zakręciła się wokół nich, zaczęła oglądać z każdej strony. Pogłaskała z uczuciem dziewczynkę za króliczym uchem.
- Masz może ubrania? Moje chowańce nie będą chodzić w takich brudnych ubrankach – powiedziała zrzędliwie.
- Już już. Zza drzewa Nataniel wyciągnął spory worek. Dziewczyna wyrwała mu go z rąk. Zaczęła ścierać krew z ciał jej tworów, po czym nałożyła na nich czyste, czarne ubrania. Dziewczynka z głową królika otrzymała czarną rozłożystą sukienkę, z czarnego tiulu i ozdobnych falban. Lisogłowi zostali ubrani w białe koszule, czarne kamizelki i spodnie.
- Tak lepiej – szepnęła do siebie.
-Skoro już skończyłaś… może pobawisz się za mną? – Powiedział arogancko Nataniel. Rozłożył ręce i nagle w całym lecie dał się słyszeć uporczywy dźwięk krakania kruków. Iris zmrużyła oczy. Wtem  ze wszystkich stron zaczęły zlatywać się czarne kruki. Ptaki otoczyły blondyna, po czym przysiadły u jego stóp i na gałęziach pobliskich drzew. 
- No niee… dopiero ich poskładałam – powiedziała markotnie, jednak jej pełne lecz niewielkie usta, ułożyły się w wyzywający uśmieszek. Ona też już była przygotowana. 
Nagle zza drzew zaczęły wyłaniać się ciemne postacie. Szli bezszelestnie. Artur przyglądał się licznym wyłaniającym się zastępom chowańców. Każdy z nich był ubrany w eleganckie ubrania. Mierzyli go wzorkiem swoimi bezuczuciowymi, zwierzęcymi ślepiami.
- Aleś jakie niegrzeczne byłoby odmawiać ci zabawy! - krzyknęła i wyszczerzyła zęby w złowrogim uśmiechu.
Nataniel  nie czekał dłużej. Błyskawicznie ruszył na dziewczynę. W dłoniach już materializowała mu się czarna kosa. Ostrze świsnęło w powietrzu, lecz bezskutecznie, jasnowłosa zrobiła unik odskakując do tyłu. Skontrowała wystrzeliwując liczne strużki cieni zza siebie. Nataniel na ułamek sekundy spojrzał w jej oczy. Kpiący uśmiech.
Trzask, krople krwi na śniegu i z jego pleców wyłoniły się skrzydła.
Z tyłu rzucił się na niego jeden z chowańców, o wilczej głowie. Nataniel jednym ruchem kopnął go z półobrotu, odrzucając na drzewo naprzeciwko. Potwór zaskomlał.
- Kss…. – zasyczała Iris.
Nagle rzuciły się na nią kruki. Skłębiły wokół niej, tak że całkowicie zniknęła w burzy ich czarnych skrzydeł. Nagle potężny podmuch odrzucił od niej ptaki.
- No no, już lepiej ci wychodzi kula z cieni – zadrwił.
Nagle znalazł się tuż przy niej, wziął zamach. Kosa świsnęła w powietrzu. Sukces. Fontanna krwi. Widział jak kosa przeszywa bez oporu ciało dziewczyny, rozrywając ją na pół.
Ciało upadło u jego stóp z obrzydliwym mlaśnięciem. Spojrzał na jej puste oczy, zastygłe w bezruchu.
- Pudło – usłyszał nagle szept dziewczyny, jej ciepły oddech na szyi. Poczuł przeszywające uderzenie w plecy.
- Hahaha! – usłyszał dźwięczny śmiech. Uklęknął na jedno kolano i odrzucił głowę do góry by spojrzeć na białowłosą. Jej iluzja rozmyła się już w powietrzu. Jej chowańce skoczyły ku niemu. Nagle Nataniel poruszył swoimi kruczymi skrzydłami. Potężny podmuch jaki spowodowały odrzucił bestie na dobre paręnaście metrów. Chłopak skoczył odbijając się od podłoża. W ułamku sekundy był już przy białowłosej, która zapatrzyła się z zaniepokojeniem na swoich upadających chowańców.
- Tu cię mam- Powiedział ujmując jedną ręką jej talię. Upadli na skutą lodem ziemię.
Chłopak był teraz nad nią. Trzymał mocno jej nadgarstki w górze. Pochylił się i nagle… ich usta namiętnie się złączyły.
- No dobra wygrałeś - powiedziała odwracając głowę w bok.

Nataniel zaśmiał się kpiąco, ale i z zadowoleniem. Złapał ją za podbródek i odwrócił do siebie. Znów wpił się w jej usta. 



Następny rozdział: 22.05.2016, godzina 10:00 





2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dziękuje Ci, że przeczytałaś mój wcześniejszy komentarz i dodałaś ten świetny rozdział. To było to czego mi brakowało, niemniej warto było czekać. Mam nadzieję że dzięki tej przerwie Twoja wena powróci z dwojoną siłą.
Fanka szkarłatu miłości

Mirttis pisze...

Cieszę się, że tu jesteś.