Tego samego dnia. Wieczór.
- Aaartur! Braciszku kochaaaany! – Jasnowłosy szedł chwiejnym krokiem przez korytarz. Otwierał każde drzwi rezydencji po kolei
- No gdzie ten chuj. Wino się skończyło – mruknął pod nosem.
Wtem wparował do jednego pomieszczenia, nie otwieranego od bardzo dawna.
- Nie wierzę żeby to tam było, ale... - wtem dostrzegł w pomieszczeniu swojego brata. Polerował dwa szklane dzbany, z grawerowaną pajęczyną pnączy. Nataniel stanął jak wryty. Pokój nie miał okien, teraz oświetlany był nikłym światłem świec ustawionych na potrójnym świeczniku. Pośrodku stał kamienny stół cały pokryty starodawnymi runami.
- Co ty tu robisz? – jasnowłosy zapytał z niedowierzaniem.
- Chyba widzisz.
- No widzę, widzę i zastanawiam się czy to ja jestem tak schlany, że trafiłem do kacowej rzeczywistości gdzie mam inteligentnego brata, czy zwyczajnie robisz sobie ze mnie jaja.
- Jestem całkowicie poważny – powiedział wypuszczając powoli powietrze z płuc. Chwila milczenia. Nataniel przypatrywał się uważnie bratu.
- Sami się bierzemy za przeistoczenie czy wzywasz jakieś medium by w razie czego spróbowała oczyścić duszę? – w końcu przerwał ciszę.
- Wiesz przecież że to teoretyczne założenia, że zmniejsza to ryzyko. Zaskoczyłeś mnie proponując to.
- No co, też ją lubię. Czy teoretycznie czy nie, myślę że warto spróbować, gdyby sprawy przybrały zły obrót.
- Zgoda. Powiedział Artur, zdmuchując świece. Zapanowała kompletna ciemność.
Potem
Mężczyźni siedzieli w dużym pokoju utrzymanym w odcieniach beżu i wanilii. Na stole znajdował się wazon z świeżymi, herbacianymi różami.
- Skąd on je bierze w środku zimy? – zapytał Nataniel nachylając się w przód i wlepiając wzrok w kwiaty.
- Czyżbyś nagle zaczął się interesować kwiatami? – Artur przewrócił oczami.
- Nie, dalej wolę dobre wino i seks – powiedział gwałtownie się prostując. Siedział w fotelu naprzeciwko brata.
- Wracając do poprzedniego tematu, po kogo posłać? Syriella? – zapytał Artur.
- Ta z Hadesu? Ugh ona przyprawia mnie o dreszcze. Może Iris? Wczoraj pomogła przy egzekucji, może tym razem też się zgodzi. Poza tym, mmm... ta białowłosa ślicznotka...
- Może fantazje na bok ?
Nataniel prychnął.
- Ok. nie będę wspominać kto tu przez sen biadolił o słodkiej cipce Nadii.
- Powinienem zamykać swoją sypialnię. – westchnął zasłaniając oczy zażenowany zachowaniem brata.
- No niee... Skąd ja wtedy będę brał wino, jak ty masz cały barek! Dobra, cofam to, kłamałem. Tylko daj kluczyk do barku – powiedział robiąc maślane oczy.
- Żebyś pijany znów wyżarł pół miasta instrumentów? – fuknął Artur.
- No przesadzasz troszeczkę...
- Człowieku! Zaczęto wtedy gadać o pladze anemii wśród młodzieży!
- No zdarzyło się... raz... Jak jestem pijany to nie widzę ile wypiłem z człowieka, wolę więcej ludzi pogryźć, przyznaj że to bezpieczniejsze rozwiązanie zważając na...
- Zamknij się już, błagam– powiedział Artur przesłaniając podirytowany twarz.
- No dobra, ale poślij po Iris. Mam do niej sprawę.
- I ta sprawa nie dotyczy zawartości twoich spodni?
- No, zaczynasz gadać jak moja druga wersja. Tylko mniej przystojna i głupsza. Ale jeśli chodzi o interes do niej to muszę ze smutkiem odpowiedzieć: nie.
Artur nie dał się sprowokować więc... totalnie go zignorował.
- Trzeba będzie posłać Fryderyka. List raczej nie doszedł by do Martwego Lasu.
- A mogę ja..
-Nie – odpowiedział dobitnie.
- Tak jest, wasza wysokość – zironizował Nataniel pod nosem.
Wtem do pomieszczenia wparowała Nadia, podeszła do mężczyzn zajętych rozmową.
- Artur męczy mnie jedna rzecz od kilku dni. Co z Kastielem? – zapytała bez ogródek. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała wyczekująco na bruneta.
- No i z naszego perwersyjnego trójkącika zrobił się czworokąt – zagadnął Nataniel.
- Zamknij się – warknęła Nadia.
- Matko, wszyscy mnie tylko uciszacie. Pójdę sobie lepiej poszukać kolejnej butelki wina.
- Może usiądziesz? – zapytał Artur wskazując miejsce koło siebie. Czarnowłosa nie śpiesząc się usiadła na kanapie koło niego. W tym czasie Nataniel odegrał komiczną scenkę chodu niczym zombie, sycząc „wino" pod nosem.
- On chyba ma jakiś odchył umysłowy
- Muszę się z tym zgodzić. – Artur uśmiechnął się do dziewczyny. – W końcu wszelkie dewiacje to jego specjalność.
- Odpowiesz na pytanie?
- Eh.. mamy z nim niemały problem.
- Jaki?
- Widzisz, zdarzają się czasem osoby, zupełnie odporne na urok. Tak też może być w tym przypadku, bądź wydarzenia z wypadku tak mocno się wpisały w jego psychikę, że niweluje to wpływ uroku. Do tej pory jest utrzymywany w stanie sztucznej śpiączki.
- Że co?! Ale wszystko z nim w porządku?
- Tak, nie denerwuj się. Tyle że jego los nie został jeszcze rozstrzygnięty.
- Co to znaczy?
Artur chwilę milczał.
- W takim wypadku zwykle decydujemy się na uśmiercenie jednostki.
Nadia zadławiła się oddechem. Poczuła, jakby właśnie wyrwano część jej serca.
- Co? Nie, nie wolno wam! – Nadia zaczęła się rzucać. Na samą myśl o śmierci Kastiela napływały jej do oczu łzy. Dłonie zaczęły się jej przeraźliwie trząść.
Artur złapał ją za nadgarstki, spróbował spojrzeć dziewczynie prosto w oczy. Ta dalej się wyrywała.
- Nadia! Spróbuj mnie zrozumieć w jakiej jestem sytuacji. Wiesz że musimy trzymać nasze istnienie w tajemnicy. Pomyśl czy warto przyjaciela wprowadzać w ten świat? Wiesz że musiałby zostać czyimś oblubieńcem by przeżyć.
Nadia się uspokoiła.
- A jeśli go... przekonam?
- Od chwili gdy się pierwszy raz obudził próbujemy mu wmówić pewną bajeczkę o wypadku. Może tobie się uda.
- Błagam, tylko go nie zabijajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz